Logo

Event MIX

Codzienny festiwal pomysłów | Grzegorz Kieniksman, Rebelia Media

Od lat działam w eventach, promocji i produkcji filmowej. Z biegiem lat zauważyłem, że funkcjonuję jako pogotowie pomysłów, otwarte dwadzieścia cztery godziny na dobę dla klientów, znajomych i przyjaciół. To ustawia mnie na tor, w którym życie zawodowe i życie prywatne stają się jednością. Odbieram to jako wielką satysfakcję – miło być autorytetem – bo praca jest moim życiem, a moje życie jest pracą. A oto kilka przykładów mojego codziennego festiwalu pomysłów.

Uciekający poranny jogging
Lubię wstać rano na jogging. Godzina ósma, biegnę po Lesie Kabackim, w uszach słuchawki, a w nich muzyka motywująca i nadająca rytm. Nagle – pauza – w mój ulubiony szybki kawałek wdziera się sygnał telefonu. Patrzę, kto dzwoni. Klient. Ósma rano? Zapewne w drodze do pracy wykorzystuje każdą minutę na popchnięcie projektów do przodu. Odebrać – nie odebrać – odbieram. Rzeczywiście słyszę głos z samochodu. „Wiem, że godzina jest wczesna, ale mam takie szybkie pytanie o pomysł na integrację, tylko niesztampowy. Miejsce mamy, termin mamy, chodzi tylko o pomysł, więcej nic. Tylko wiesz, coś nowego, świeżego. Jakby się udało, to najchętniej do jedenastej, bo będę mógł już coś powiedzieć na zebraniu”.

Zatrzymuję się, rozmawiamy. Miła poranna wymiana informacji, burza mózgów. Zawracam, wracam, szykuję się do pracy. Aby „prosty, niesztampowy” pomysł wpłynął przed jedenastą, muszę darować sobie jogging i wszystkie poranne rytuały.

Dygresja bierze górę
Jesteśmy u klienta. Przedstawiamy koncepcję eventu. Rozmawiamy o jego szczegółach, zagrożeniach, wariantach B. I nagle z rozmowy, typowo dygresyjnie, wynurza się wątek realizacji filmu dokumentalnego. Pada zupełnie poboczne pytanie, jak sobie ten film wyobrażamy, jaką komunikację do niego można by wypuścić. Nieoczekiwanie i całkiem naturalnie temat filmu i jego kolportażu staje się głównym tematem spotkania. Włączamy głowy w zupełnie nieoczekiwanym kierunku. Nie przygotowywaliśmy się do tego. Bazujemy na naszej wiedzy i doświadczeniu. W czasie rzeczywistym powstają pomysły, wizje i koncepcje. Takie zwroty akcji na spotkaniach z klientem są w tej chwili normą. Agencje eventowe nie mogą pozostać tylko eventowe, jeśli chcą utrzymać klienta. Coraz częściej oczekuje się kompleksowej obsługi, od koncepcji, poprzez realizację, komunikację i dokumentację.

Rabinacka rola eventowca
Mam znajomych i przyjaciół w rozmaitych branżach i na różnorodnych stanowiskach. Także relacje z klientami często przybierają nieformalną, wręcz kumpelską formułę, która otwiera drogę do bardzo luźnych kontaktów, a także do nieformalnego poradnictwa w najróżniejszych dziedzinach. Wielka część mojego dnia upływa na rozmowach telefonicznych, które zaczynają się od słów: „Zajmujesz się imprezami, co mi poradzisz w kwestii…”. W tym miejscu pojawiają się najróżniejsze pytania i potrzeby. Ciekawe miejsce, w Warszawie, w Polsce, w Europie, na imprezę firmową, pokaz mody, sesję fotograficzną, wesele, urodziny… Dobra ekipa cateringowa, filmowa, nagłośnieniowa… Animacje dla dzieci, dorosłych, albo dla dorosłych, którzy widzieli już wszystko… Coś nietypowego w Warszawie, Łodzi etc…, coś efektownego, czego nikt nie zna…, coś efektownego i niedrogiego…, coś specjalnego, ale na zasadzie barteru…

Moja głowa jest jak wielki nośnik danych, nieustannie przetwarzanych, zestawianych, łączonych przez nowe linie. Umiem przełożyć każdy atut w walutę wymiany. Zestawiam nietypowo i odważnie, dlatego zapewne przyjaciele, znajomi i klienci dzwonią, kiedy stają na koncepcyjnym rozdrożu.

Zabawa i praca
Kiedy wychodzę do teatru, na wernisaż czy spotkanie autorskie nie umiem ocenić, na ile rozrywka ta jest przyjemnością i formą spędzenia wolnego czasu, a na ile częścią mojego życia zawodowego. Właściwie wszystko, co mi się zdarza, traktuję jako paliwo do nieustannego festiwalu pomysłów i inspiracji. Przetwarzam koncepcyjnie wszystko, co wpada mi z oglądania, słuchania, czytania, rozmawiania. Myślę, że jest to wielkie szczęście, gdy życie i praca stanowią spójną esencję istnienia w świecie.

Nie tańczę!
Przyjaciółka zadzwoniła z pytaniem, jaki zaproponowałbym inauguracyjny taniec na weselu. Nie wiem, nie tańczę, nie lubię tańczyć, nie praktykuję. Na eventach znam się lepiej niż na tańcu. Więc skontaktowałem przyjaciółkę z kimś, kto się na tym zna.
Grzegorz Kieniksman, Rebelia Media

Artykuł ukazał się w ostatnim numerze magazynu OOH event!

Wersja online: CZYTAJ TUTAJ.