Logo

Event MIX

Za wszelką cenę musimy odbudować popyt na eventy

O bieżącej sytuacji branży spotkań oraz o działaniach grupy TUgether rozmawiamy z Bartoszem Bieszyńskim, koordynatorem grupy.

Jak określiłbyś obecną sytuację branży EVENT&MICE?
Bartosz Bieszyński: Aktualnie jesteśmy trochę jak elektrownia, którą ktoś wyłączył, więc nasi klienci siedzą w domach przy świeczkach. Najpoważniejszym na ten moment wyzwaniem jest brak popytu. Klienci przełożyli na jesień ogromną część projektów lub je po prostu odwołali. Wymuszone przejście na „digital” lub mówiąc wprost, produkcje telewizyjne dystrybuowane w Internecie, nigdy tej luki nie wypełnią, ale mogą za to wygenerować dochód, z którego agencje są w stanie opłacić prąd, czynsz i opcjonalnie część wynagrodzeń. Wiele firm w obecnej sytuacji drastycznie tnie koszty, od zmiany biura po redukcje personelu lub jego wynagrodzeń. Wszyscy patrzymy zatem z utęsknieniem na jesień – jeżeli ona przyjdzie, to być może nadejdzie też wiosna 2021 roku – jeśli nie, to staniemy przed bardzo realnym widmem destrukcji branży. W takim przypadku odbudowa sektora MICE w 2021 roku będzie niezmiernie trudna, bo nie będzie komu tego robić. Wielu świetnych pracowników widząc, jak bardzo jest to ryzykowny biznes, po prostu przekwalifikuje się, chcąc sobie zaoszczędzić nerwów w przyszłości. Dodatkowo, trzeba tutaj zaznaczyć, że kluczowym elementem poprawy sytuacji są w tym momencie klienci korporacyjni. Musimy zrobić absolutnie wszystko, żeby ich przekonać, iż jesienne wydarzenia mogą być realizowane w bezpieczny sposób – za wszelką cenę trzeba odbudować popyt! Tylko to nas uratuje.

Czy odmrożenie branży to fakt, czy raczej twierdzenie formułowane na wyrost?
B.B.: To nie jest fakt ani sformułowanie na wyrost, tylko raczej klasyczny „fake news”. Odmrożenie oznacza, że wszystko wraca „do normy” tak jak na przykładzie fryzjera czy restauratora. U nas to będzie bardzo długi proces. Czy się zaczął? Możemy tak jak najbardziej powiedzieć. Od 6 czerwca możemy spokojnie realizować wydarzenia do 150 osób, zachowując 4m2 na jedną osobę. To dobra wiadomość i powiem więcej, otrzymaliśmy od rządu nawet lepszą propozycję, niż sami proponowaliśmy w tym zakresie, co oznacza, że sytuacja epidemiczna stabilizuje się bardziej, niż nam się wydaje. Niemniej jednak chyba nikt z nas nie ma kolejki eventów na najbliższe 2-3 miesiące, więc o normie możemy zapomnieć i teraz jest czas, aby krok po kroku wracać do porządku dziennego. Nie będzie to łatwe, bo jesteśmy trochę jak Marines – pierwsi na plaży dostaliśmy w „4 litery” i teraz ostatni ładujemy się na okręt. Pod tym względem nasz sektor ma największe trudności, aby ponownie się reaktywować.

Czy polska branża hotelarska Twoim zdaniem odbije się w najbliższych miesiącach? Czy przewidujecie wzrost zainteresowania lokalną turystyką?
B.B.: Nie ma takiej możliwości. Tutaj Excel jest bezlitosny – co roku do Polski przyjeżdża ponad 20 mln turystów zarówno indywidualnych, grupowych, jak i biznesowych. Nie muszę też wspominać, że wskazani turyści zostawiają w danym miejscu średnio 3 razy więcej złotówek. Szczególnie dotkliwy jest brak turystyki biznesowej. Zobaczcie, jak wyglądają duże hotele w miastach po zmroku – w żadnym oknie nie palą się światła. Do tego obiekty takie jak Arłamów, Narwil itp. nastawione na grupy biznesowe święcą, póki co (miejmy nadzieję, że szybko to się zmieni), pustkami.

Wzrost turystyki krajowej, nawet o 10%, nie wypełni tak ogromnej luki. Oczywiście świetnie się teraz sprzedają domki nad Biebrzą, ale resorty i hotele dość słabo. Klienci czekają cały czas na rozwój sytuacji, bardzo uważnie liczą budżety ze względu na kryzys i zwyczajnie mają obawy o zdrowie. Pilnie trzeba otworzyć zatem granice i umożliwić uruchomienie turystyki grupowej i biznesowej.

Jak widzisz przyszłość branży spotkań biznesowych, kongresów i konferencji?
B.B.: Tutaj faktycznie pojawiło się światełko w tunelu, gdyż możemy powoli organizować wydarzenia i jeżeli ten proces nie zwolni, przez potencjalną drugą falę zachorowań (odpukać!), to wejście w jesień z zaplanowanymi projektami jest realne i powinniśmy o to wszyscy walczyć z całych sił. Natomiast widzę tutaj kilka zagrożeń. Po pierwsze, wojna cenowa – nie możemy dumpingować cen, bo za chwilę odbije się to wszystkim czkawką. Po drugie, lokalizacje i obiekty muszą zachować dotychczasowe stawki rynkowe, jeśli wszyscy walczymy o przetrwanie, to powinniśmy być solidarni. Po trzecie, Excela znowu nie oszukamy – jeżeli straciliśmy de facto 6 miesięcy, to rynek skurczył się co najmniej o 40% YTD (Year-To-Year) – oznacza to, że tak samo „skurczą się” organizatorzy spotkań pod względem kosztów stałych, obecności na rynku itd. Na pewno nie skończmy tego roku w takim składzie, w jakim go rozpoczęliśmy. Szczególnie ważna jest teraz troska o relacje z pracownikami – trzeba jasno tłumaczyć, jaka jest sytuacja i perspektywa, tak by zachować, jak najlepszy kontakt z osobami, z którymi ze względów ekonomicznych trzeba było przerwać współpracę. Musimy zrobić wszystko, aby chcieli wrócić do branży, bo branża bez naszych świetnych pracowników po prostu nie istnieje.

Jakie są plany sztabu na najbliższe tygodnie?
B.B.: To był i jest ogrom pracy. Działamy w ramach ponad 30 organizacji. Koordynacja, przecież często sprzecznych interesów, jest dużym wyzwaniem, ale też wszyscy mamy pełną świadomość, że tylko razem dzieląc się wiedzą, kontaktami i pomysłami możemy osiągnąć najlepsze efekty. Szczególnie, że przeloty, hotele, turystyka, MICE, obiekty, rozrywka itd. to naczynia połączone i nawzajem się napędzające. Opracowaliśmy wspólnie z Ministerstwem Rozwoju i GIS zalecenia oraz wytyczne dotyczące naszych branż. Pracowaliśmy również z PFR nad edukacją naszej branży pod kątem projektów pomocowych. Aktualnie skupiamy się na opracowaniu przez rząd dedykowanego pakietu wsparcia dla naszego sektora. Niedługo skończą się środki z PFR, ZUS itd., a u nas dalej będą spadki powyżej 50%. Potrzeba jest zatem dodatkowych form wsparcia jak, chociażby bezzwrotność 100% środków do PFR przez nasze branże, 100% gwarancji BGK dla kredytów, kolejna transza subwencji, przedłużenie postojowego i zwolnień opłat ZUS oraz innych narzędzi. Czekamy aktualnie na informacje w tym zakresie ze strony rządu. Wierzę zatem, że do końca czerwca wypracujemy z rządem szczegółowy harmonogram „odmrożeń” do końca roku oraz sektorowy pakiet dodatkowej pomocy publicznej. To nasze priorytety i cele, jakie stawiam sam sobie i naszemu zespołowi.
Rozmawiał Robert Załupski

Artykuł ukazał się w majowym numerze OOHnews!, dostępnym TUTAJ.