Logo

Marketing MIXEvent MIXTylko w OOH magazine

Konsekwencja, wiarygodność, wierność sobie | Kayah

Od debiutu blisko cztery dekady temu po ikoniczne duety i miejsce w rankingu „Forbes Women” – Kayah od lat łączy sztukę z autentycznością. W szczerej rozmowie zdradza, co daje jej siłę, jak wybiera projekty zgodne z sercem i dlaczego publiczność jest jej największą inspiracją.

Zadebiutowałaś w 1988 r. To blisko 40 lat działalności na scenie artystycznej. Które momenty były dla Ciebie przełomowe/najciekawsze?

Było ich naprawdę dużo. Oczywistym jest, że debiut to arcyważny moment – pierwsze sukcesy, pierwsze nagrody. Chyba dużym przełomem był mój pierwszy Fryderyk. Dodał mi wiatru w skrzydła, pomógł uwierzyć we własne siły i uwiarygodnił środowiskowo. Każda premiera płyty dla artysty jest także bardzo emocjonalnym wydarzeniem. Ale kiedy płyta zostaje tak przyjęta, jak nasza z Goranem Bregoviciem, zmienia się totalnie wszystko. Swoją popularnością pozwoliła mi wejść pod strzechy, dosłownie i w przenośni. A tym samym podniosła mój status. Z wdzięcznością myślę także o moich innych niż muzyczne dokonaniach – jak hosting programu „To było grane”, prowadzenie festiwali i rozdań nagród czy własna audycja w Meloradiu.

W tym roku mija 30 lat od Twojego debiutu z albumem „Kamień”. A która płyta jest dla Ciebie osobiście najważniejsza?

Z perspektywy początków właśnie ta. Ale to jakby matki zapytać, które dziecko najbardziej kocha. Z każdą jestem związana, z każdej dumna, każda opowiada o bardzo ważnych osobistych przeżyciach. Cieszy mnie, że jest to płyta tak ważna również dla moich fanów i dzięki sentymentowi do niej są ze mną już właśnie od 30 lat.

Na scenie często występujesz w duetach. Który z nich jest Twoim ulubionym?

Kocham duety, bo dzięki synergii pojawia się nowa jakość. Dużo się uczę od innych – innego rozumienia dźwięków, interpretacji, podejścia do treści. Poza tym, co dwie głowy, to nie jedna. Razem można więcej, a i nie bez znaczenia jest wkład fanów obu stron w przedsięwzięcie, ich wsparcie. Naturalną odpowiedzią byłaby ta, że to duet z Goranem Bregoviciem jest tym, który przyniósł mi, poza ogromną przyjemnością, najwięcej korzyści. Ale szczerze mówiąc, każdy z takich projektów wniósł dużo w moje życie – i to artystyczne, i emocjonalne. Ostatnio ważnym duetowym przystankiem na mapie jest nasza wspólna piosenka z Dawidem Kwiatkowskim, a także współpraca z Braćmi Kacperczyk.

Jesteś na tegorocznej liście „100 Najcenniejszych Kobiecych Marek Osobistych w Polsce” według „Forbes Women” z wartością 161,5 mln zł. Jakie elementy kariery uważasz za kluczowe dla osiągnięcia takiego sukcesu?

Konsekwencja, wiarygodność, wierność sobie. Ale każda kariera, poza pracowitością i wizją, potrzebuje też wiele szczęścia. Do ludzi, do odpowiedniego czasu i miejsca zdarzeń. Tak właśnie myślę o sobie.

Kayah

Angażujesz się we współprace reklamowe, np. z Meloradiem, Orange POP czy z marką Lech (tegoroczny projekt Enklawa). Co decyduje o tym, że przyjmujesz konkretne zlecenia?

Muszą się zgadzać z moim poczuciem etyki, nie stać w sprzeczności z moimi poglądami. Powinny to być oferty, z których sama korzystałabym w życiu codziennym.

Czy są takie rodzaje reklam lub wydarzeń, których formułę całkowicie odrzucasz – z powodów artystycznych, etycznych lub marketingowych?

Tak. Są produkty, których nigdy nie firmowałbym twarzą, bo np. uważam je za niezdrowe. Biorę całkowitą odpowiedzialność za treści, które śpiewam, ale także i te, które popieram wizerunkiem.

A jak odbierasz reklamy jako zjawisko: czy traktujesz je jako niezbędne narzędzie promocyjne, nośnik wartości artystycznych czy jednak z dużym dystansem?

Marketing jest ważną częścią pracy w show-biznesie. Dobrze zareklamowana płyta, książka czy jakakolwiek inna treść ma szansę dotrzeć do większej grupy ludzi. A przecież o to chodzi. Gdyby nie zależałoby nam na odbiorcach, tworzylibyśmy do szuflady. Zdaję sobie także sprawę, że mocno promowane bywają rzeczy mało wartościowe, ale poprzez nachalne powtarzanie pozytywnych opinii rynek przekonuje się do nich, a tym samym spotyka się z potężnym odbiorem, często takim na masową skalę.

Podobnie w kwestii eventów – zapewne często jesteś zapraszana do występów na imprezach firmowych. Jakie warunki muszą być spełnione, abyś wzięła udział w takim wydarzeniu biznesowym?

Nie ja negocjuję, mam od tego managerów. Nie wolno zapominać, że robię w sektorze usług dla ludności – jak zabawnie można nazwać moją działalność. Jestem więc po prostu artystką do wynajęcia. Jednak granice są postawione jasno – stawki, warunki koncertów, jak w każdym innym przypadku i standardy wzajemnych relacji. Co to znaczy? Że jeśli ktoś mnie wynajmuje na event, ma np. obowiązek szanować moją przestrzeń prywatną.

W przeszłości mieliśmy przyjemność przygotować dla Ciebie personalizowane trampki. Na pewno otrzymujesz wiele upominków firmowych, a także gadżetów związanych z wydarzeniami organizowanymi przez miasta i gminy. Czy któryś z nich szczególnie przypadł Ci do gustu?

Trampki były fantastyczne i sprawiły mi ogromną przyjemność. Nie, nie jestem artystką, która często otrzymuje prezenty, sama zresztą o to nie zabiegam. W jednym z miast dostałam teczkę pięknych rysunków od starszego pana. Zdarza się także, że dostaję szkice, grafiki i kopie moich zdjęć z psem, co naprawdę leje miód na moje serce. Mam bardzo kreatywnych i serdecznych fanów. Jestem ogromnie wdzięczna za każdą okazaną mi życzliwość.

Jako osoba publiczna musisz mierzyć się też z krytyką i hejtem. W jaki sposób radzisz sobie z tym doświadczeniem – również w kontekście eventów czy kampanii reklamowych?

Dziś każdy – niezależnie od zawodu, jaki wykonuje – poprzez media społecznościowe może narazić się na ostrą krytykę. I ja mam takie doświadczenia. Ale czym innym jest konstruktywna krytyka, a czym innym hejt. Szczególnie, kiedy ma podłoże politycznych sympatii, a żadnego związku z działalnością artystyczną. Generalnie nie wczytuję się w komentarze. Pozwalam energii, którą wysyłam, swobodnie się poruszać, szanując prawo każdego do własnej opinii. Ale wzmacniam siebie, żeby na takie wyjątkowo podłe zjawiska być impregnowaną. To daje mi komfort psychiczny i pozwala żyć własnym życiem, nie karmiąc się niepotrzebnie jadem frustratów. Przez tyle lat nauczyłam się dystansować.

Rozmawiał Robert Załupski

 


Artykuł ukazał się w ostatnim numerze OOH magazine. Do wglądu online TUTAJ.

TAGS