Logo

Marketing MIX

W stronę smart city

Płyta chodnikowa z bezprzewodowym internetem, miejski przewodnik w smartfonie i urzędnicy rozmawiający z mieszkańcami na Facebooku. Gdzie takie cuda? W inteligentnym mieście.

Tylko, jak nasze miasta mają stać się inteligentnymi? I co to w ogóle oznacza? Właśnie na te pytania miała odpowiedzieć konferencja „Smart city. Sposób na inteligentne miasto”, którą w ramach ósmej edycji programu Bramy Kraju zorganizowała firma AMS.

Przyszłość już nastała. Tyle, że nie wszędzie

W budowie inteligentnego miasta przydatne są inteligentne technologie. Opowiadała o nich Natalia Hatalska, ekspertka od alternatywnych form komunikacji marketingowej i autorka bloga hatalska.com. Przywołała przykład płyt chodnikowych iPavement z wybudowanymi nadajnikami Wi-Fi. – Płyty śledzą natężenie ruchu i mogą powiadamiać mieszkańców, np. przez sms, o robotach drogowych. Można je też wykorzystać przy zarządzaniu ruchem ulicznym – opowiadała Hatalska. Pokazywała też panele uliczne Urbanflow z Helsinek, które – poza wyświetlaniem reklam – służą też za punkt informacyjny dla mieszkańców. Helsińczycy mogą dzięki nim przeglądać plan miasta, sprawdzić natężenie ruchu i ominąć korki, dowiedzieć się, gdzie w okolicy można zjeść lub wybrać się na zakupy. Panele nie tylko udzielają informacji, ale też umożliwiają mieszkańcom zgłoszenie uszkodzeń w miejskiej infrastrukturze. Z kolei w szwedzkim Goeteborgu turyści mogą w atrakcyjny sposób zwiedzać miasto zza okien tramwajów. Bo czeka na nich aplikacja na smartfony bazującą na funkcji geolokacji. Aplikacja ustala trasę wycieczki, opowiada o mijanych zabytkach i atrakcjach, planuje też przesiadki podczas zwiedzania miasta.

– Technologicznie, dziś możliwe jest wszystko – podkreśliła Natalia Hatalska. I zacytowała angielskiego pisarza Williama Gibsona, który stwierdził, że „przyszłość już nastała – nie jest tylko równomiernie rozpowszechniona”. – Z rozwiązań, które przedstawiłam, już korzystają mieszkańcy miast na całym świecie. Tyle, że jeszcze nie wszystkich – podsumowała Hatalska.

Smartfon zamiast koszyka

Od 2008 roku po raz pierwszy większość światowej populacji mieszka w miastach, a nie na wsi. Codziennie do miast sprowadza się 180 tys. osób, a 25 największych metropolii agreguje połowę światowego bogactwa. Nie ma więc wątpliwości, że znaczenie mieszczan rośnie. Mówił o tym Marcin Grabowski, pełnomocnik zarządu AMS ds. badań. – Trzeba tworzyć mechanizmy docierania z informacją atrakcyjne dla zabieganych mieszkańców. Takie, które pozwolą im podejmować decyzje „w biegu” – przekonywał. – Ponad połowa mieszkańców polskich miast korzysta z komunikacji miejskiej. Ich uwagę można przyciągnąć, kiedy czekają na przystankach, podróżują, stoją w ulicznym korku – podpowiadał. Grabowski przedstawił też kilka przykładów takich działań. Kościół katolicki w ramach kampanii reklamowej Nocy Konfesjonałów wykorzystał na plakatach kody QR. Po ich zeskanowaniu, można było przy pomocy specjalnej aplikacji przygotować się do spowiedzi i dowiedzieć się, w którym z pobliskich kościołów księża dyżurują w konfesjonale. Również skanując kody QR umieszczonych na plakatach wiszących na wiatach przystankowych można było zrobić zakupy w delikatesach Piotr i Paweł. Oczywiście za pomocą smartfona i specjalnej aplikacji. Taką kampanię delikatesy i firma AMS przeprowadziła w Poznaniu. W Krakowie i Warszawie kody QR ułatwiały poruszanie się tramwajami i autobusami: pozwalały zaplanować optymalną trasę podróży, sprawdzić rozkład jazdy itd. Z tej oferty skorzystało kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Geek w wielkim mieście

Kupowanie bułek i dżemu przez smartfona może wydawać się dziwne. Ale coraz więcej osób ułatwia tak sobie życie. W awangardzie są ludzie zwani geekami. Interesują się technologicznymi nowinkami i korzystają z nich dużo wcześniej, niż większość społeczeństwa. Geekiem jest też Michał Górecki – bloger, specjalista od marketingu z Grupy Heureka. Na konferencji opowiadał o swoim życiu w wielkim mieście. – Podróż komunikacją miejską planuję na smartfonie dzięki aplikacji jakdojade.pl. Przez telefon kupuję też bilety. Aplikacja Foodspotting pokazuje mi zdjęcia dań, które zrobili klienci z pobliskich restauracji. Po ich obejrzeniu decyduję, gdzie wybrać się na obiad – opowiadał. – Dzięki aplikacji Foursquare wysyłam na Facebooka informację o tym, gdzie jestem. Ludzie robią tak, by pochwalić się przed znajomymi, ale też uzyskać różne zniżki i bonusy. Repertuar kin sprawdzam tylko w telefonie, przez inną aplikację zamawiam taksówki – wyliczał.

Zdaniem Góreckiego, władze miast muszą zacząć myśleć o potrzebach takich geeków, jak on. – Potrzebujemy punktów z darmowym dostępem do sieci przez Wi-Fi i miejsc, gdzie można podładować smartfony. To baza, którą miasta musza zapewnić! – przekonywał Górecki. – Radzę też urzędnikom tworzyć aplikacje na smartfony pozwalające łatwo zorientować się, co się dzieje w mieście i na jakie wydarzenia kulturalne można się wybrać. Strony urzędów powinny powstawać też w wersji przystosowanej do telefonów komórkowych.

Raport z inteligentnego miasta

Pierwszy w Polsce raport o inteligentnych miastach przygotowała redakcja serwisu F5. Jego redaktor naczelny Konrad Jerin mówił: – Tworząc inteligentne miasto nie zawsze trzeba sięgać po technologiczne nowinki. Przykładem mogą być buspasy wprowadzone po raz pierwszy w latach 70-tycj w brazylijskiej Kurytybie. Zbudowano je tak, by kierowcy samochodów osobowych nie mogli na nie wjechać. Przyśpieszyło to komunikację miejską i zmniejszyło liczbę rocznych podróży samochodowych o kilkadziesiąt milionów.

Jerin zachęcał do tworzenia inteligentnych mebli miejskich. Przykłady? Wiaty przystankowe z Paryża, które umożliwiają podładowanie smartfonów, czy kosze na śmieci z Chicago, które dzięki specjalnym czynnikom wysyłają informację o swoim wypełnieniu. Pozwoliło to zredukować koszty ich opróżniania o 70 proc.

– Liderami inteligentnych rozwiązań są azjatyckie miasta, które rozwijają się najszybciej – mówił Jerin. – Budowane w Zjednoczonych Emiratach Arabskich pierwsze w pełni ekologiczne miasto Masdar jest poligonem doświadczalnym. To urbanistyczny eksperyment, a przetestowane tam rozwiązania będą z czasem adoptowane na całym świecie – prognozował. – Warto stosować inteligentne rozwiązania i promować miasto właśnie w takim kontekście. Wtedy nikt nie będzie miał wątpliwości, że ma do czynienia z kreatywną metropolią. Samymi sloganami reklamowymi nie zbudujemy takiego przekazu.

Zróbmy sobie aplikację

O praktycznej ofercie dla samorządów mówili Sebastian Najfeld, prezes zarządu firmy TouchMe – Interaktywne Ekrany oraz Paweł Woszkowski, prezes spółki Smartzilla, zajmującej się tworzeniem aplikacji na smartfony. – Ułatwieniem dla mieszkańców mogą być multimedialne stoły z ekranami dotykowymi. Można je zainstalować w punktach informacyjnych, ta technologia pozwala planować podróże komunikacją miejską, wycieczki, zapoznać się z siecią ścieżek rowerowych itd. – mówił Najfeld. A Woszkowski dodawał: – Telefon jest dziś naszym najbardziej osobistym przedmiotem, a liczba użytkowników mobilnego Internetu w Polsce szybko rośnie. To szansa dla gmin, które powinny serwować mieszkańcom aplikacje odpowiadając na ich potrzeby. To mogą być mapy, rozkłady jazdy, kalendarium wydarzeń, czy informacje o pracach urzędu. Taka aplikacja powinna pozwalać też przekazywać informacje zwrotne – o dziurach w drogach itd., może nawet służyć do przeprowadzania konsultacji społecznych.

Zdaniem Pawła Woszkowskiego, tworząc aplikacje na smartfony gminy budują swój nowoczesny i modny wizerunek. – To pomaga w promocji, bo takie działania są też zauważane i doceniane przez tradycyjne media – przekonywał.

Po co miastom Facebook?

By się promować, przyciągać turystów i komunikować się z mieszkańcami. Największe polskie miasta już to dostrzegły i od dawna mają profile na Facebooku. – Ciekawym zjawiskiem są profile nieoficjalne, prowadzone przez mieszkańców, prawdziwych miłośników miast – opowiadał dr Jan Zając, badacz Internetu z Uniwersytetu Warszawskiego. – Najbardziej znanym przykładem takiego profilu jest Warszawa Nieznana. Takie nieoficjalne profile mają często więcej fanów i zaangażowanych użytkowników, niż oficjalne konta. Urzędnicy powinni z nimi współpracować.

Dr Zając podpowiadał też urzędnikom, by wykorzystywali media społecznościowe do promowania konsultacji społecznych. Tak robią już Warszawa i Olsztyn. – Trzeba też pamiętać, że korzystając Facebooka mieszkańcy mogą szybko organizować akcje protestacyjne, promować swoje postulaty, a takie działania trafiają do tradycyjnych mediów. Internetowych protestów nie można więc lekceważyć – mówił dr Zając. Radził też urzędnikom, by zaczęli rozmawiać z mieszkańcami na Facebooku i odpowiadać na ich komentarze na profilach różnych miejskich instytucji. – Wiele osób traktuje media społecznościowe, jako książkę skarg i zażaleń. Obsługa mieszkańców musi się powoli przenosić na Facebooka – stwierdził.

Adam Mikołajczyk z Europejskiego Instytutu Marketingu Miejsc zachęcał polskie miasta, by promowały się jako smart cities. – Na świeci są jednak dwa tysiące miejsc, które też próbują tak robić. Liderem pod tym względem jest Amsterdam ze swoim zrównoważonym transportem, rowerami, programami edukacyjnymi, partycypacją mieszkańców w podejmowaniu decyzji – mówił. – W Polsce próby bycia smart city podejmuje Warszawa, Kraków i Poznań. Ale urzędnicy w tych miastach musza pamiętać, że w idei smart city nie chodzi tylko o nowe technologie, ale o użycie ich do wyższego celu – sprawienie, że mieszkańcy będą zadowoleni i będzie im się lepiej żyć.

Michał Wybieralski