Logo

Marketing MIX

Dobry prowadzący musi umieć improwizować – Marcin Prokop

Dziennikarz, konferansjer, założyciel agencji powerspeech.pl. O początkach kariery, przepisie na idealny event, a także potencjale wydarzeń jako elementów strategii marketingowej opowiada Marcin Prokop.

Skończyłeś bankowość, zrobiłeś karierę w mediach. Jak do tego doszło?
Marcin Prokop: Studia wybrałem głównie pod wpływem swojego środowiska – wtedy wszyscy moi znajomi szli na finanse, marketing albo zarządzanie. Wydawało się nam, że zostaniemy Gordonami Gekko, rekinami finansjery i będziemy jeździć czarnymi bentleyami, nosić drogie garnitury oraz mieć świat u swoich stóp. Byliśmy naiwnymi dzieciakami, z których większość nie miała jeszcze wówczas pojęcia, co tak naprawdę chce w życiu robić. Praca w banku szybko okazała się dużym rozczarowaniem, urzędniczym piekiełkiem powtarzalnych, nieciekawych rytuałów. Kiedy nadarzyła się okazja, by podjąć współpracę z pismem „Machina”, które wówczas pojawiło się na rynku, nie wahałem się zbyt długo i nudną stabilizację w banku zamieniłem na dziennikarską przygodę, która bardzo szybko mnie wciągnęła. Okazało się, że mam do tego predyspozycje, że się sprawdzam. Kolejne etapy, w tym telewizja, były naturalną konsekwencją rozwoju w dziedzinie, która stała się moją prawdziwą pasją. O której, do dziś nie myślę jako o pracy, tylko o życiowym hobby. Jestem szczęściarzem.

Masz na koncie kilkaset poprowadzonych eventów dla największych międzynarodowych firm. Przepis na udany event to…?
Dobry prowadzący musi przede wszystkim umieć improwizować. Dlatego aktorzy, przywykli do precyzyjnych scenariuszy i napisanych tekstów, rzadko osiągają w tej dziedzinie mistrzostwo. Lubię przyrównywać relację między człowiekiem na scenie, a widownią, do tańca towarzyskiego, w którym to konferansjer prowadzi publiczność jak partnerkę. Oprócz znajomości kroków, powinien właściwie odczytywać jej nastroje i umieć na nie reagować. Scenariusz ma być jedynie azymutem, dzięki któremu będzie mniej więcej wiedział, do czego zmierza, ale sposób jego realizacji zależny jest od wielu zastanych, sytuacyjnych czynników. Chociażby od tego, czy goście są przed, czy po posiłku? Bo jak przed, to będą zniecierpliwieni, więc trzeba sprawnie zawijać do brzegu, zamiast snuć rozwlekłe, barokowe zapowiedzi. Czy w trakcie imprezy jest podawany alkohol? Bo jeśli tak, to od pewnego momentu można sobie pozwolić na skrócenie dystansu i większą swobodę itd. Czy firma wygenerowała ostatnio dobry wynik i wśród ludzi panuje atmosfera sukcesu czy właśnie odbyły się zwolnienia grupowe, więc wszyscy czują się jak na apelu poległych? Im więcej takich subtelności konferansjer potrafi wychwycić i zrobić z tej wiedzy właściwy użytek, tym lepiej spełnia swoją rolę. Przydaje się również odrobina brawury, tupetu i podejmowanie ryzyka, na przykład umiejętne zażartowanie z szalenie ważnego i poważnego prezesa, którego wszyscy się boją i uprzedzają, żeby pod żadnym pozorem z niego nie żartować. Tymczasem później często okazuje się, że gość nie tylko potrafi się z siebie śmiać, ale i odbić piłeczkę.

Jak oceniasz marketingowy potencjał eventów w Polsce? Czy biznes umiejętnie je wykorzystuje?
Od kilkunastu lat widzę progres w traktowaniu eventów jako coraz ważniejszego kanału komunikacji. Przejawia się to w kilku aspektach. Po pierwsze w odchodzeniu od sztampy, w szukaniu niestandardowych, zaskakujących rozwiązań. Po drugie, w coraz wyższej, realizacyjnej jakości, związanej z rozwojem estradowej technologii oraz profesjonalizacją działań agencji eventowych działających na rynku. Po trzecie, w zmianie struktury wydatków marketingowych wielu firm, które jeszcze kilka lat temu kierowane były głównie do kampanii ATL z naciskiem na telewizję, a dziś szuka się nowych rozwiązań głównie w Internecie, w reklamie natywnej, w kampaniach ambientowych, content marketingowych itd. Eventy doskonale z tym korespondują. Zauważyłem też, że wiele firm zmieniło podejście do swoich eventów wewnętrznych – kongresów, konferencji oraz spotkań integracyjnych. Kiedyś wystarczyły otwarte bary i Maryla Rodowicz na scenie, dzisiaj coraz częściej stawia się na rozwiązania, które mają mądrze inspirować pracowników do kreatywności, wykorzystania swojego indywidualizmu na rzecz grupy, budowania i wzmacniania swojej marki osobistej i tak dalej. Z tego powodu założyłem agencję mówców powerspeech.pl, która dostarcza rozwiązań dla klientów zainteresowanych na eventach czymś więcej, niż tylko zabawą. Nasi speakerzy nie tylko inspirują i motywują, ale również dzielą się swoim życiowym i zawodowym doświadczeniem, przekładając je na słuchaczy w taki sposób, aby mogły być dla nich użyteczne.

W jaki sposób dobierasz eventy, w których jesteś konferansjerem? Jakie propozycje odrzucasz?
Interesują mnie eventy, podczas których sam uczę się czegoś nowego, na przykład o branży, dla której odbywa się dana realizacja. Dlatego najchętniej przyjmuję projekty, które nie są stricte rozrywkowe, ale wymagają zaangażowania mojego doświadczenia i temperamentu dziennikarskiego. Konferencje połączone z dyskusjami panelowymi, warsztaty gdzie wchodzi się w interakcje z ludźmi czy wreszcie wykłady, realizowane w ramach powerspeech.pl. Zazwyczaj odrzucam występy w centrach handlowych albo ludyczne pikniki, podczas których jestem dodatkiem do waty cukrowej i kolorowych dmuchańców. Zwykle nie dają one żadnej satysfakcji poza finansową, a pieniądze już dawno przestały być dla mnie głównym kryterium zawodowych wyborów.

Najciekawszy event jaki prowadziłeś?
Było ich wiele, ale ostatnio zapadła mi w pamięć realizacja rocznej konferencji dla dealerów Mercedesa, połączona z prezentacją nowych modeli, zrealizowana w łódzkiej hali filmowej. Z jednej strony imponował rozmach tej produkcji, między innymi prezentacja aut w zamkniętej przestrzeni niczym modelek na wybiegu, a z drugiej – merytoryczne prezentacje stworzone na wzór multimedialnego show, znanego choćby z osławionych konferencji TED.

Zajmujesz się także wsparciem dla biznesu, poprzez m. in. „powerspeeche”. Czym jest dla Ciebie motywacja? Jak motywujesz innych?
Nie da się motywować kogokolwiek, oprócz samego siebie. Motywacja zawsze płynie z wewnątrz, natomiast z zewnątrz może płynąć inspiracja do jej wzmocnienia. Ja zajmuję się dostarczaniem owej inspiracji. Pracuję na bardzo konkretnych przykładach, studiach różnych przypadków, niekoniecznie z własnego życia, przedstawiając jak działają mechanizmy mądrego definiowania i osiągania celów. Pokazuję, że nie ma jednej uniwersalnej drogi i recepty na sukces i szczęście. Przede wszystkim przekonuję, że mniej należy koncentrować się na wyniku, na finalnym wymarzonym zwycięstwie, a bardziej na procesie dochodzenia do niego, który może być źródłem entuzjazmu, radości i spełnienia, niezależnie od docelowego efektu. Nie należy fokusować się na tym, co będzie, tylko na tym, co jest. To trochę tak jak z wychowywaniem dzieci. Według mnie największą gratyfikacją dla rodzica jest zbudowanie z nim bliskości, przyjaźni, realnej więzi, rozgrywającej się tu i teraz, a nie skoncentrowanie na wyhodowaniu przyszłego czempiona, realizującego nasze, a nie własne aspiracje. To jest moja filozofia w życiu i w pracy. Oczywiście można się z nią nie zgadzać. Na rynku pełno jest trenerów motywacyjnych, pompujących w ludzi mentalne turbodoładowanie z cyklu „jesteś zwycięzcą, liczą się tylko najlepsi, a ostatnich gryzą psy”, tyle że dla mnie taka narracja jest po prostu śmieszna i groteskowa, wynikająca z jakichś lęków i kompleksów.

Bierzesz udział w reklamach. Głośno było o Twoim „przejściu” z Play do T-Mobile. Jak z perspektywy czasu oceniasz udział w obu tych kampaniach?
Kampania Play to przykład jednej z najskuteczniejszych realizacji w ostatniej dekadzie. Oparta na prostym pomyśle, ale diablo efektywnym. Czapki z głów. Cieszę się, że byłem jej częścią, mimo że – ku memu zdumieniu – rozstaliśmy się w atmosferze nieporozumienia. Firma miała pretensje, moim zdaniem całkowicie nieuzasadnione, że związałem się z T-Mobile, mimo że kilka miesięcy wcześniej przekazali mi wyraźną decyzję o nie przedłużeniu kontraktu na kolejny okres, nie zabezpieczając jednocześnie zapisu o zakazie konkurencji. Współpracę z T-Mobile podejmowałem więc jako wolny człowiek, nie obligowany jakąkolwiek lojalką. Żałuję natomiast, że firma T-Mobile nie wykorzystała potencjału, jaki wygenerowała, zapraszając mnie i Czesława Mozila do współpracy. Zamiast stworzyć z tego długofalową i wielowątkową narrację, zakończyło się na jednym spocie, który w efekcie stworzył wrażenie, że chodziło głównie o podkradnięcie znanych twarzy z Play. Wydaje mi się, że w tamtym okresie, pewnie ze względu na liczne roszady personalne, działania marketingowe T-Mobile sprawiały wrażenie nieskoordynowanych i niespójnych. Na szczęście firma już się chyba poukładała i odnalazła, bo ostatnia kampania z Tomaszem Kotem jest moim zdaniem bardzo dobra. Swoją drogą, Tomek wcześniej był twarzą Netii, co jest kolejnym przykładem na to, że nie ma niczego nadzwyczajnego w angażowaniu tej samej osoby do reklamowania różnych marek z tego samego obszaru rynku. To tak jak z klubami sportowymi – dziś grasz w Legii, jutro w Borussi, a pojutrze w Bayernie. Nikogo to chyba specjalnie nie zaskakuje.

Co będzie robił Marcin Prokop za 5 lat?
Nie zajmuję się rozważaniami na ten temat. Jednym z powodów, dla których życie jest interesujące, jest jego nieprzewidywalność. Chcę być zaskakiwany, również przez samego siebie.
Rozmawiała Katarzyna Lipska-Konieczko

 

Marcin Prokop – Dziennikarz, prezenter, laureat nagrody Wiktor 2013 w kategorii Osobowość Medialna. Posiada bardzo dużą zawodową praktykę, zdobywaną zarówno w charakterze osoby zarządzającej (był m.in. redaktorem naczelnym „Machiny“, „Filmu“ i „Przekroju“), piszącej (dziennikarz prasowy w wielu tytułach), działającej w radiu (autorski cykl „Duży wywiad“ w Radiu Zet) jak i prowadzącej liczne programy telewizyjne o bardzo różnym charakterze (od dużych rozrywkowych formatów takich jak „Mam Talent“ w TVN, poprzez autorski talk show „Prokop i Panny“ w TVP, po codzienną telewizję na żywo u boku Doroty Wellman w „Dzień Dobry TVN“). Marcin to jeden z najbardziej cenionych i rozchwytywanych polskich konferansjerów, mający na koncie kilkaset poprowadzonych eventów dla największych międzynarodowych firm, w tym branżowe konferencje i kongresy, eleganckie gale, festiwale tematyczne, masowe koncerty i wiele innych.