Logo

Event MIX

Tłumacze symultaniczni – za co płacisz? | Jowita Jakubisiak

Group of Business People Listening on The Conference. Horizontal Image

Tłumacze konferencyjni wprowadzają w życie, zapowiadane już wcześniej, restrykcyjne, zasady rozliczeń za swoją pracę. Kontrolę nad nimi objęło Polskie Stowarzyszenie Tłumaczy Konferencyjnych.

Na czy polega tłumaczenie symultaniczne?
Tłumaczenie symultaniczne wymaga zaawansowanego technologicznie systemu składającego się z jednostki centralnej, nadajników podczerwieni, odbiorników tłumaczenia oraz wyciszonych kabin wyposażonych w pulpity tłumaczy. O ile dobry sprzęt gwarantuje nam wysoką jakość dźwięku słyszanego w odbiornikach, o tyle sama jakość przekładu zależy od profesjonalizmu tłumaczy symultanicznych.

Przyjęło się mówić, iż tłumaczenie kabinowe to przekład w tym samym czasie. Realnie jednak byłoby to niemożliwe lub skutkowało dużą stratą na jakości. Ze względu na różną składnię w językach tłumaczenie symultaniczne jest przeprowadzane z opóźnieniem jednego zdania, aby tłumacz mógł przekazać jego poprawny sens. W trakcie przekładu prelegent mówi kolejne zdanie, które tłumacz powinien usłyszeć, przetłumaczyć je w „w głowie” i wypowiedzieć po zakończeniu zdania poprzedniego.
Po tym opisie z pewnością każdy widzi, iż praca ta jest wyjątkowo ciężka i wymaga przystosowania mózgu do wykonywania trzech czynności równolegle. To wyjątkowo wyczerpujące, dlatego tłumacze w przekładach bezpośrednich pracują wymiennie minimum we dwóch w kabinie.

Rzetelny tłumacz nieustannie zdobywa wiedzę z zakresu przyszłych zleceń. Obowiązkiem organizatora jest dostarczenie tłumaczom materiałów edukacyjnych do danego spotkania. Często jednak klienci nie przywiązują do tego należytej wagi i ich nie dostarczają. Nawet w takich sytuacjach doświadczeni tłumacze wykonają swoją pracę rzetelnie. Jak to możliwe? Po latach wykonywania zawodu mają zdobytą wiedzę z tak wielu dziedzin, że trudno ich zaskoczyć czymś nowym.

PSTK – kodeks tłumacza czy zamawiającego?
Dobrzy tłumacze to podstawa udanej konferencji. Nie bądźmy zatem zdziwieni, iż stawiają nam coraz bardziej kategoryczne i bezkompromisowe zasady współpracy.

W lipcu 2016 roku zostało powołane do życia Polskie Stowarzyszenie Tłumaczy Konferencyjnych. Na swojej stronie opublikowało między innymi „Warunki pracy i zasady wynagradzania tłumaczy konferencyjnych”.
Od tego momentu wszyscy tłumacze ustni – nawet Ci niezrzeszeni – zaczęli się powoływać na niniejszy „kodeks”. Znajdują się w nim między innymi zapisy mówiące o minimalnym honorarium tłumacza. Jest to jeden dzień, czyli do 8 godzin tłumaczenia z przerwami, niezależnie od czasu trwania tłumaczenia. Aktualnie dopuszczalne jest również, w wypadku nieprzekraczających czterech godzin zleceń, rozliczenie za pół stawki dziennej. W sytuacji przedłużenia czasu tłumaczenia, przysługuje im dodatkowe honorarium równowartości czterogodzinnego bloku.

Jak widzimy, to PSTK nakłada na organizatora szereg obowiązków skutkujących między innymi nieprzewidzianymi kosztami w wysokości bloku tłumaczeniowego za dwie osoby w przypadku przedłużenia spotkania. Nawet, gdy opóźnienie trwało 15 minut, według zasad PSTK, obydwóm tłumaczom należy się równowartość ich
4 godzin pracy. Nieistotne jest również, że konferencja rozpoczęła się później. Czas pracy tłumacza liczy się od godziny zamówionej, a nie od startu jego pracy w kabinie. Stowarzyszenie zapowiada, iż w najbliższym czasie zrezygnuje z rozliczania na bloki, na wzór rozliczeń w UE. W takim przypadku przedłużenie konferencji kosztować nas będzie podwójną stawkę dzienną. Przy małej konferencji podroży to koszty nawet o 70%.

Odpowiedzialność tłumacza
Jedną z zapisanych zasad jest zapewnienie przez tłumacza godnego zastępstwa w przypadku odwołania zlecenia z przyczyn nieprzewidzianych. W praktyce jednak – o ile nie podpisaliśmy umowy określającej takie sytuacje – nie ma takiej odpowiedzialności. A co w przypadku, gdy jeden z tłumaczy spóźni się na konferencję? Czy nie powinniśmy mu analogicznie nie wypłacić równowartości jednego bloku tłumaczeniowego? Niestety, tego również się nie praktykuje.

Czy koniecznie jak z jajkiem?
Dobrzy tłumacze są niczym najbardziej uznani dziennikarze czy cenieni celebryci. Zależy nam na współpracy i utrzymaniu z nimi dobrych relacji. Często jest to powód niestosowania w umowach zapisów, które nas chronią, ale również mogłyby spowodować odmowę przyjęcia zlecenia. Narażamy się tym samym na poważne konsekwencje.

– Tłumacze jak najbardziej podpisują umowy z karami umownymi. Zachęcamy do takich umów – mówi Prezes PSTK Joanna Maria Spychała, w prywatnej rozmowie o współpracy „Tłumacz – Klient”, podczas pierwszej edycji organizowanego przez stowarzyszenie spotkania dla klientów, które odbyło się 20 lutego 2019 r. w Warszawie. Tłumacz niezależnie od umowy wystawi nam fakturę zgodnie z zasadami rozliczeń PSTK, zadbajmy zatem również o swoje prawa. Zabezpieczmy w umowach stronę klienta, gdyż dobry tłumacz to „skarb”, ale też człowiek. Z pewnością, bez właściwych zapisów, może nie być chętny do ponoszenia adekwatnych do nakładanych na nas konsekwencji finansowych, w przypadku np. zapewnienia zastępstwa na niskim poziomie czy spóźnienia.

Jowita Jakubisiak – Ponad 16 lat doświadczenia w realizacjach projektów eventowych dotyczących obsługi technicznej, scenograficznej i tłumaczeniowej. Równolegle zajmuje się marketingiem firm, z którymi współpracuje. Po 14 latach współpracy z firmą EVENTROOM w grudniu 2018 roku rozpoczęła współpracę z firmą BSC AV na stanowisku tożsamym z poprzednim: sales & marketing manager.

Artykuł ukazał się w ostatnim numerze OOH magazine, pobierz bezpłatnie TUTAJ.