Logo

Media & maszyny

PolKos – najlepsi w swojej „szufladzie”

O dwudziestoleciu firmy, trudnych początkach działalności w czasach transformacji ustrojowej, przełomowej współpracy z firmą Roland® i działaniach pozabiznesowych – mówi Mariusz Kosior, właściciel firmy PolKos.

Dwadzieścia lat to piękny jubileusz. Czym zajmowaliście się na początku działalności?
Musimy cofnąć się w czasie. Myślę, że to ciekawa historia, bo opowiada o początkach polskiego biznesu w branży ploterowej, której korzenie opierają się o geodezję, reklamę i poligrafię. Początek to 1991 rok. Peter Pulawski otwiera POLCOM – firmę będącą pierwszym importerem ploterów do Polski.

Skąd pomysł na branżę poligraficzną?
Ja trafiłem do branży w 1993 roku dość przypadkowo. Jako specjalista od gastronomii (pseudonim DOCTOR) przygotowywałem wykwintne posiłki, gdy nagle w wieku 24 lat opracowałem dla POLCOMU największy kontrakt w historii firmy na dostawy ploterów DPX 3700 dla ośrodków geodezji w ówczesnym województwie poznańskim. Wyobraźmy sobie czasy, gdy nie było niczego w Polsce, reklama opierała się na zakupie folii w Pewexie i wycinaniu ręcznym nożykami. Pierwsze plotery (technologia tylko i wyłącznie tnąca) kosztowały tyle co duży fiat, ale inwestycja zwracała się w ciągu trzech miesięcy. Agencje reklamowe zaczynały upiększać naszą szarą pokomunistyczną Polskę. Geodezja porządkowała mapy, tworzyli programy zintegrowanych miast, a my woziliśmy w reklamówkach pieniądze, bo nie mieściły się w nic innego. Pamiętam czasy, gdy transport na targi zamawiało się tylko w jedną stronę, bo do firmy wracało się z wyprzedanym towarem bezpośrednio ze stoiska. Trzeba powiedzieć po czesku: „to se ne vrati”.

Co było momentem przełomowym w rozwoju działalności?
Peter na którymś spotkaniu powiedział, że zamyka POLCOM oddział Bydgoszcz. Widzieliście pewnie w bajkach jak kojotowi „opada szczęka do ziemi”. Miałem to samo. Gdy tętno skoczyło mi do 300 uderzeń stwierdził, że czas, abym się usamodzielnił i został dealerem – co spowoduje uproszczenie procedur księgowych oraz moje jeszcze większe zaangażowanie w sprzedaż Rolanda. To dzięki Peterowi i jego pomocy na starcie stałem się najlepszym dealerem ploterowym w Polsce – pracując dla następnych dystrybutorów, czyli Epcotu, X Teamu czy JetMedia – aż do dnia, gdy Roland docenił moją lojalność i powierzył mi dystrybucję.

Od 2009 roku, będąc dystrybutorem Rolanda – staram się być najlepszy w swojej „szufladzie”. Niestety, nie wożę już pieniędzy w reklamówkach. Konkurencja jest duża i wymagająca, a marże coraz mniejsze, lecz gdybym miał możliwość wyboru – poszedłbym tą drogą jeszcze raz.

Dziś Wasza oferta jest mocno rozbudowana.
Jest bo musi. Już dawno słyszałem że rynek ploterów tnących się skończył – nie skończył, koniec solwentów też nie nastąpił. Lecz w każdym stwierdzeniu jest trochę prawdy. Musimy rozszerzać asortyment, by mieć na co namawiać klientów i wyciągać od nich te „reklamówki z pieniędzmi”.

Mamy więc grawerki, frezarki, lasery, kalandry, plotery UV, oczkarki, laminatory, giętarki 3D, a kiedyś wystarczało hasło „Rżniemy reklamy” i biznes się kręcił.

Ostatnio wprowadziliśmy do oferty giętarki 3D, produkt fajny, pomaga i daje nowe możliwości, ale wymaga wiele zachodu, wiedzy z zakresu obróbki skrawania, mechaniki. Czy nie lepiej włączyć przycisk ripuj i iść do ogrodu na piwko?

Od 2009 r. jesteście autoryzowanym partnerem Roland®. Jak rozwijała się Wasza współpraca na przestrzeni ostatnich lat?
No tak, w 2009 doczekaliśmy się. Jak się rozwija? Super. Roland to jeden ze światowych liderów jeżeli chodzi o produkcję ploterów. Więc co roku podnosi nam progi sprzedażowe. Jak każda korporacja jest nienasycona. W roku 2015 dostaliśmy zaproszenie do fabryki, żeby obejrzeć jak produkowane są nasze perełki.

Było to fajne przeżycie, gdy po dość zakrapianym wieczorze autokar podwiózł nas pod zakład, gdzie oklaskami przywitali nas wszyscy pracownicy (300 osób!!).

Poza jasnymi stronami są też i ciemniejsze – takie jest życie i dotyczy wg mnie generalnie wielu marek ploterowych, jak i wielu dziedzin. Dzisiejsze plotery to już nie to co kiedyś – analogicznie telewizory, lodówki, samochody. Jeszcze parę lat temu dałbym sobie obciąć rękę za jakość Rolanda dzisiaj tylko palec, ale nadal jest coś do obcięcia!

[galeria=”1″]

 

Po raz kolejny udało Wam się osiągnąć najlepszy wynik sprzedażowy na terenie całej Europy Środkowej.
To Wy napisaliście, ale niech będzie, nawet jak tak nie jest, to niech tak będzie.
Kiedyś trafiłem na spotkanie prywatne przyjaciół biznesu jako młody wilk. Jak się okazało potem był na nim właściciel firmy transportowej Maersk – „stary piernik”, ale jego słowa zapadły mi w pamięci.

Powiedział, że prawdopodobnie nie osiągnę takiego sukcesu jak on (wkurzył mnie wtedy), bo u niego jest to sprawa wielu pokoleń, ale życzy mi, abym był najlepszy w swojej „szufladzie”. Staram się od wielu lat być najlepszym, a częste wyróżnienia od dostawców, producentów, nie tylko Rolanda, potwierdzają mój „szufladowy sukces”.

Jak oceniasz rynek reklamy wizualnej w Polsce?
Nadal jest to jedna z lepszych dziedzin, choć się mocno rozpowszechniła.

Problemem są marże, ciągle szukamy „firmy”, która zaniża ceny rynkowe i od 20 lat nie możemy jej znaleźć. To trochę taka polska przypadłość wczesnego kapitalizmu. My i inne firmy Atrium i Alma Trend Sico (wszystkich nie wymienię bo dość dużo tego) walczyliśmy by media i atramenty z Zachodu były tańsze. Po uzyskaniu celu, firmy reklamowe zamiast zostawić sobie większy zysk, od razu obniżyły ceny rynkowe. Pamiętam i dużo ludzi pamięta, gdy m kw. wydruku kosztował 600 zł i był popyt. Mimo wszystko, reklama jest dźwignią handlu i branża trzyma się dobrze, dopóki nie popsuje jej ktoś kto nie ma o niej zielonego pojęcia.

Podam przykład, w wielu miastach toczą się dysputy ma temat zakazania reklamy banerowej. Nie polemizuję tu na temat estetyki, mocowań, wyboru miejsc, ale jest to najtańsza forma reklamy w naszym biednym kraju, w porównaniu do europejskich mocarstw. Czy ktoś robił badania ile procent zyskowności i obrotu firm reklamowych stanowi druk na banerach, a ile ludzi straci pracę, ile agencji reklamowych upadnie?

W jakim kierunku będzie się rozwijał rynek reklamy?
Reklama sobie poradzi, kierunki to personalizacja reklamy. W ostatnich dwóch latach zanotowaliśmy blisko 80% wzrost sprzedaży urządzeń UV, modele Roland Lef 20 i Lef 300 ogarniają tematy. Nieograniczona wyobraźnia klientów powoduje rozszerzanie rynku. Nasi klienci drukują na kamieniach, metalu, piłeczkach do golfa, skórach, plastikach – długo by wymieniać.

Podam świetny przykład wykorzystania możliwości Lef-20 bazujący na uczuciach, pamiątkach i wierze. Jeden z naszych klientów drukuje na kamieniu dinozaury i inne prehistoryczne zwierzęta, inny natomiast postacie biblijne. Prawie każdy pielgrzym chce mieć taką pamiątkę. Moim zdaniem również sublimacja, druk bezpośredni i oczywiście reklama solwentowa nie zginie, ale trochę się już opatrzyła. Dlatego też mocno zaczyna działać reklama świetlna. Dzięki giętarkom wykonanie liter świetlnych stało się tańsze, a przez to bardziej dostępne.

PolKos to nie tylko biznes. Jeździcie na Przystanek Woodstock, wspieracie kluby sportowe. Jakie korzyści przynoszą takie działania?
W PolKosie szukamy często odskoczni, staramy się rozwijać swoje pasje, na początku był to ping-pong – graliśmy co piątek, teraz są koncerty, męska część jeździ na motorach taki PolKos-owy „gang dzikich wieprzy”. Mam też misję. Jestem prezesem MKS Novum Bydgoszcz. Wraz z osobami pozytywnie zakręconymi. Prowadzimy klub koszyków młodzieżowej liczący 130 zawodników w wielu kategoriach wiekowych. Mógłbym wiele pisać o sukcesach małego klubu z Bydgoszczy, bo w koszykówce młodzieżowej jesteśmy uznaną marką, ale też nie do końca o to chodzi. Chodzi o to by w czasach, gdy najważniejszą formą rozmowy i komunikacji są internetowe media społecznościowe, młodzież uczyła się życia w realu – rywalizacji, pracy grupowej, poprawiała swoją sprawność.

Wielu z tych młodych ludzi może kiedyś będzie naszymi Waszymi pracownikami, wielu z nich dzięki koszykówce nie stoi pod blokiem, wielu z nich pierwszy raz wyjechało nad morze, są to cele, które mają bardzo ważne znaczenie.

Rozejrzyjcie się w swoim otoczeniu, każdy taki klub potrzebuje pomocy. Kasy miast czy gmin nie mają środków dla wszystkich, a na pewno mają jej za mało, a zdrowe społeczeństwo to szczęśliwe społeczeństwo.

Zwróćcie uwagę na bardzo ważną rzecz, dzisiejszy sponsoring nie musi być oparty na kwotach kilkutysięcznych. Jeżeli przekażemy 500 zł na klub rocznie czyli 41 zł miesięcznie – to jeżeli zrobi to 10 firm lub 100 firm mamy znaczną kwotę.

Korzystając z okazji chciałbym podziękować darczyńcom i licytującym na rzecz MKS Novum, którzy nie żałowali grosza na naszej Gali 20-lecia PolKosu.

Zachęcam do odwiedzania strony klubu: www.novum.bydgoszcz.pl

Rozmawiał Robert Załupski

Wywiad ukazał się w bieżącym Raporcie Dostawców Mediów i Maszyn. Pobierz wydanie TUTAJ.