–
Dokładnie 2 kwietnia 1984 roku otworzyłem własny biznes. Stwierdziłem, że nie będę otwierać firmy w prima aprilis (śmiech). Z zawodu jestem elektronikiem. Moją pierwszą produkcją był brzęczyk do Fiata 126p (brzęczyk był urządzeniem, które sygnalizowało niewyłączenie świateł w momencie otworzenia drzwi). Rok później w Berlinie kupiłem mikrokomputer ZX Spectrum. Razem z 3 fizykami z Uniwersytetu Poznańskiego wydawałem programy edukacyjne dla szkół „Komputer ZX Spectrum”. Firma nazywała się Elkor (Elektronika i Kornel). Po zawarciu związku małżeńskiego, znajomi programiści napisali na kartce: „Najlepsze życzenia z okazji zawarcia ślubu dla spółki Lilkor” (moja żona ma na imię Liliana). W 1991 r. zmieniałem osobowość firmy. Z firmy Elkor powstała Likor, i tak jest do dziś.
W 1984 roku trafił do mnie katalog wydany przez Hong Kong Development Council (Rada Rozwoju Handlu w Hongkongu). Wtedy nie było internetu. Katalog miał 300 stron. Jedyną rzeczą, która mnie zainteresowała, to były zegarki LCD. W tym samym roku napisałem 16 listów do firm z ofertą współpracy – chciałem kupić moduły LCD, aby produkować zegary do samochodów. Potem jeździłem do Wiednia kupować podzespoły, a w Polsce montowałem zegarki. W 1992 roku zwiedzałem wystawę Asia in Poland. Nawiązałem tam współpracę z firmą Shukh International, która przyjechała z zegarkami LCD. Kupiłem u nich wtedy 15 000 zegarków. Sprzedały się w ciągu tygodnia. Taki był rynek.
Z tym też wiąże się ciekawa historia. Na początku lat 90., kiedy zaczęły się lata stadionowe, biznes zaczął siadać. Do hurtowni przyszedł wtedy klient z zamówieniem na 50 zegarków, ale chciał je rozebrać do druku. Za 2 tygodnie zamówił 500 sztuk. Pomyślałem wtedy, że trzeba się wziąć za tę reklamę – w taki sposób trafiłem do branży reklamowej. Później pojawiła się u mnie klientka z zamówieniem na 20 000 budzików z logo. Wiedziałem, że jest czeska firma, która produkuje budziki, więc pojechałem do Czech po próbkę, która się spodobała i tak zrealizowaliśmy kolejne duże zamówienie. Pod koniec lat 90. wpadłem na pomysł, żeby wejść w zegary ścienne.
Stanisław Kuzemko pracował u mnie 11 lat, teraz otworzył własną działalność, pożegnaliśmy się po przyjacielsku – on odpowiadał za cały eksport. Natomiast cały czas pracuje Julita Tylkowska, w kwietniu będzie miała 20 lat pracy w mojej firmie, dziś piastuje stanowisko szefowej produkcji.
W Chinach byłem 53 razy, mam tam sporo kontaktów, ostatnio byłem w listopadzie na targach Electronic Show w poszukiwaniu smartwatchy. Myślę, że będzie to moja „druga noga” na emeryturze. W tej chwili jest moda na smartwatche, a ponieważ znam się trochę na zegarkach, z zawodu jestem elektronikiem – to jest takie połączenie tego. W ubiegłym roku otworzyłem nową stronę z zegarkami typu smartwatch.
Zegary dzielą się na różne wielkości: 10-, 12-, 16-calowe. To są standardowe rozmiary. Ok. 80% sprzedaży to zegary 10- oraz 12-calowe; najlepiej sprzedają się zegary w srebrnej obudowie. Model 551 w obudowie plastikowej i 567 w obudowie aluminiowej. Model 554 plastikowy i 568 aluminiowy w obudowie 30 cm. Mogę powiedzieć, że te 4 modele stanowią większość naszej sprzedaży.
Tak. Z ekologicznych produktów możemy zaproponować 4 modele zegarów: ze sklejki – model 510, 507 – zegar z tektury, 514 – zegar z płyty MDF, 503 – zegar ze szkła.
80% produkcji eksportujemy do krajów Unii Europejskiej, 20% sprzedajemy w Polsce. W UE 50% klientów stanowią Niemcy, druga połowa to pozostałe kraje, m.in. Włochy, Skandynawia, Litwa. Litwa jest niesamowita. Ma ludność porównywalną z aglomeracją warszawską, a kupowali w pewnym czasie bardzo dużo zegarów ściennych (najwięcej na ilość mieszkańców). Śmiałem się, że w każdym domu litewskim wisi pewnie mój zegar.
Zacząłem się wystawiać na targach w latach 90. w Polsce. W 1994/1995 r. uczestniczyłem w 6 targach reklamowych w jednym roku – Poznań, Katowice, Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Kraków. Wiązało się to później też ze sporymi zamówieniami. Później były PSI, to był tzw. „kop”. Regularnie uczestniczę w najważniejszych wydarzeniach targowych. Byłem przekonany, że po pandemii targi się nie podniosą. Myliłem się. Targi się podniosły i niebawem będę jednym z wystawców podczas Festiwalu Marketingu, a także zarezerwowałem już stoisko na targi PROMO SHOW 2025.
Że przeżyłem (śmiech). Że będę odchodził z tego świata jako spełniony facet, że nie zbankrutowałem.
Jestem spokojny, bo nie kupowałem nigdy mercedesów. Mam dom, budynek firmowy, nigdy nie miałem szpanerskich pomysłów. Jeździłem zawsze dobrymi samochodami, ale takiej klasy, na którą było mnie stać. Niestety dużo ludzi żyje na tzw. kredyt i później są problemy.
Przewidywalności gospodarki.
Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Mam takie powiedzenie, którego używam przy okazji różnych urodzin: „W zdrowiu, szczęściu, aż do końca i jeden dzień dłużej” – parafrazując Jurka Owsiaka.
Mi również było miło. Do zobaczenia na targach.
Rozmawiała Małgorzata Malinowska-Krawczyk
–
Kornel Frankowski
Właściciel firmy Likor. Absolwent Politechniki Poznańskiej, kierunek: cyfrowe układy sterowania. Pracował 10 lat na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu w Zakładzie Biofizyki. Działalność rozpoczął od produkcji brzęczyków do Fiata 126p. Współtwórca innowacyjnych programów edukacyjnych dla szkół „Komputer ZX Spectrum”. W celach biznesowych odwiedził Chiny 53 razy.
Artykuł ukazał się w ostatnim numerze OOH magazine. Do wglądu online TUTAJ.