–
Nazwa Pro-Activ na rynku reklamy pojawiła się po raz pierwszy w 1993 roku, ale działalność firmy, która istnieje do dziś rozpoczęliście w 1995 roku, zgadza się? Jak wspominacie pierwsze kroki na rynku reklamowym? Co było w Waszym portoflio produktowym?
Tak, zgadza się – firma w tej formie, która funkcjonuje do teraz, istnieje od 1995 roku. Zacznijmy od tego, że pomysł, by wejść na rynek reklamy w Polsce, zrodził się po spotkaniu z właścicielami francuskiej firmy MMS, którzy wprowadzili nas w ten świat. Zapraszali na szkolenia i spotkania z dystrybutorami, pokazywali asortyment markowych upominków z nadrukami, tj. np. Pierre Cardin; uczyli jak sprzedawać, jak robić nadruki – byli dla nas kopalnią wiedzy. To przełożyło się na to, że w branży byliśmy rozpoznawalni.
Wtedy też reklama B2B była czymś nieznanym, dopiero raczkowała. Dlatego też, pozyskiwanie klientów było dużo prostsze, tym bardziej że oferowaliśmy od razu produkty sygnowane logotypem Pierre Cardin, a więc marki, która w tamtych czasach była luksusowa. Do tego dodawaliśmy grawer z logotypem lub nazwiskiem klienta i mieliśmy idealny upominek, który wzbudzał zainteresowanie. Dodatkowo ta współpraca z MMS wyróżniała nas pod tym względem, że większość dostawców proponowała gadżety z Niemiec i Holandii, a nasz asortyment pochodził z Hiszpanii i Francji. Mieliśmy po prostu produkty inne, bardziej eleganckie, markowe i po prostu „przykuwające wzrok”.
Co z perspektywy 30 lat możecie wskazać jako taki kamień milowy, który doprowadził do rozwoju firmy? Proszę opowiedzieć o najważniejszych momentach dla Pro-Activ.
Niewątpliwie pierwszym i chyba najważniejszym kamieniem milowym było kupno lasera CO2 ULS 25. Namówili nas do tego zakupu wymienieni już właściciele firmy MMS. Obok Politechniki Gdańskiej byliśmy jedynymi posiadaczami tego urządzenia. Weszliśmy w opcje znakowania towaru u siebie, co tym bardziej sprawiło, że staliśmy się konkurencyjni na rynku reklamowym. Pod koniec lat 90. zostaliśmy zaproszeni do grona członków stowarzyszenia IPAQ (stowarzyszenie zrzeszające firmy reklamowe z całego świata); byliśmy pierwszą firmą z Polski, którą zaproszono do tego stowarzyszenia. Otworzyło nam to możliwość współpracy z większą liczbą dostawców i pozwoliło na zwiększenie asortymentu. Korzystaliśmy również z wiedzy innych oraz zaczęliśmy współpracę z dostawcami z Dalekiego Wschodu.
Kolejną ważną datą w dziejach naszej firmy było otwarcie w 1999 roku biura w Warszawie. Mieliśmy świadomość, że to tam jest okno na świat i w dynamicznie rozwijającej się stolicy, wszystkie duże firmy otwierały swoje oddziały i biura. Trójmiejska, łódzka i warszawska siedziba pozwalały nam na docieranie do klientów z centralnej i północnej Polski. W roku 2006 przystąpiliśmy do europejskiej organizacji wydającej wspólny katalog produktowo-cenowy. Miał on swoje edycje na wiosnę/lato i jesień/zimę i był rozsyłany do odbiorców instytucjonalnych w nakładzie 10 000 szt.
Kolejnym kamieniem milowym był zakup dużego budynku w Gdyni przy ul. Komandorskiej 50, gdzie do dzisiaj mieści się nasza trójmiejska siedziba. Umożliwiło nam to szybszy rozwój, pozwoliło zwiększyć magazyn, poszerzyć asortyment, powiększyć produkcję, a przy tym skrócić czas realizacji.
3 biura handlowe w Polsce oznaczają dużą liczbę zatrudnionych pracowników. Jak wygląda Wasza struktura? Czym wyróżniacie się jako zespół?
Pierwsze dwa biura, które otworzyliśmy mieściły się w Gdyni i Łodzi, co wynikało z tego, że tam mieszkali właściciele – Beata Betlejewska prowadziła oddział w Łodzi, a Jarosław Niemiera w Gdyni. Następnie powstały biura w Olsztynie, Warszawie i Poznaniu. Na dziś, ze względu na to, że bardzo rozwinął się sposób komunikacji, transport i wszelkie inne udogodnienia logistyczne, których nie było w latach 90., posiadamy biuro w Łodzi, Poznaniu i główną siedzibę firmy w Gdyni, gdzie znajduje się magazyn i cała produkcja.
Aktualnie Pro-Activ to 15 osób, które są odpowiedzialne za budowanie firmy. To szefostwo, handlowcy, graficy, pracownicy produkcji, księgowa i magazynierzy. Ponad połowa osób zatrudnionych w firmie pracuje z nami już ponad 20 lat, a niektórzy praktycznie od początku firmy. Jako zespół na pewno jesteśmy zgrani, kreatywni i umiemy ze sobą współpracować. Wiemy też o tym, że na sukces wpływa praca całego teamu, a nie tylko jednostki.
Do jakich branż najczęściej kierujecie swoją ofertę? Czy są to konkretne sektory gospodarki, w których specjalizujecie się najbardziej, czy może Wasze produkty i usługi są uniwersalne i znajdują zastosowanie w wielu różnych dziedzinach?
Od samego początku nie zamykaliśmy się na żadną branżę, co przyczyniło się do tego, że mamy klientów z sektora publicznego, prywatnego i korporacyjnego. Od globalnych koncernów po małe firmy rodzinne. Każdego klienta, nieważne czy jest to duży, czy mały klient, traktujemy równo. Każdy jest dla nas tak samo ważny. A więc spokojnie możemy powiedzieć, że mamy na tyle duży asortyment, że każdy znajdzie u nas coś dla siebie.
Importujecie produkty z wielu krajów, ale też produkujecie własne. Co dokładnie można znależć w Waszej ofercie? Co możecie wskazać jako produktowe TOP 3?
W naszej ofercie możemy znaleźć „co dusza zapragnie”, od małych sztandarowych gadżetów, jak długopisy, breloki, kubki, zabawki, po odzież, tekstylia i galanterię skórzaną. Co roku w okresie świątecznym produkujemy też u siebie zestawy okolicznościowe i wtedy naprawdę mamy pełne ręce roboty, bo święta to jednak taki czas w roku, kiedy branża reklamowa ma co robić. Oprócz tego, jako jedni z pierwszych poszerzyliśmy ofertę o alkohole z własnymi etykietami klienta, które również są produktem reklamowym i nośnikiem reklamy. Nie wiem, czy umiemy wskazać produktowe TOP 3, ponieważ patrząc na zamówienia naszych handlowców, to naprawdę każdy ma swoje produkty, które standardowo oferuje i zawsze poleci, bo ma przekonanie, że klient będzie zadowolony – a to przecież najważniejsze.
Victorinox, JBL, Parker to tylko niektóre ze znanych marek, które wprowadziliście na stałe do oferty. Czy rozszerzenie oferty wynikało z potrzeb rynku?
Produkty markowe to temat, który budzi kontrowersje, ponieważ z jednej strony mamy klienta, który potrzebuje coś taniego, na tzw. „rozdawnictwo”, a z drugiej takiego, który chce mieć coś z przysłowiowej „górnej półki”. Przyjęło się dziwne przekonanie, że gadżety reklamowe to „badziew”, a to nie do końca prawda, ponieważ wszystko zależy od budżetu i preferencji końcowego klienta.
Natomiast faktycznie, rozszerzenie oferty o produkty markowe to oczywiście potrzeba rynku. Można na tych rzeczach zrobić nadruk tak, by zainteresował, przypominał o kliencie w trakcie użycia, a przy tym był naprawdę dobrym gatunkowo produktem. Często też klient chce po prostu zapłacić za rozpoznawalną markę, pomimo że przykładowo – parametry innego głośnika są dużo lepsze, ale klient oczekuje sygnowania go konkretnym logotypem rozpoznawalnym na szeroką skalę, konkretnego koloru czy designu, który znają po prostu wszyscy.
Jak z perspektywy 30 lat działalności możecie ocenić dzisiejszy rynek reklamowy? Jak się zmienił i jakie oczekiwania ma dziś klient?
Rynek przez 30 lat zmienił się diametralnie. Zaczynaliśmy od tego, że projekt do klienta był wysyłany faksem, a aktualnie wysyłamy go mailem i odpowiedź może przyjść w kilka sekund. Czas jakby przyspieszył. Czekanie na dostawę trzy tygodnie było kiedyś na porządku dziennym, bo tyle trwały transporty. Wszystko trwało dłużej i klient nie miał o to pretensji, bo nikomu się aż tak nie spieszyło. Dzisiaj czas gra kluczową rolę, bo bardzo często 10 dni to za długo, bo „termin goni”, bo wszystko musi być „na wczoraj”. A więc trzeba się czasami nagimnastykować, by dać radę, ale nam się to udaje.
Kiedyś też umawialiśmy się na spotkania u klientów, pokonywaliśmy wiele kilometrów, by się spotkać, porozmawiać i pokazać, co mamy, wyciągając z walizki coraz to nowe rzeczy. Na ten moment spotkania są mało popularne. Wydaje nam się, że pandemia COVID-19 do tego doprowadziła, bo wielu klientów dalej pracuje zdalnie z domu. Aktualnie rozmawiamy z klientami mailowo i telefonicznie; często nigdy się nie widzieliśmy, ale znamy doskonale swój głos przez telefon.
Co do preferencji klientów, to z naszych obserwacji wynika, że odchodzi się już od tych najtańszych gadżetów na rzecz tych bardziej trwałych – taki może proekologiczny zabieg. Parę lat temu był „bum” na wszystkie ekologiczne długopisy. Były one tanie np. z papieru, ale też nie były trwałe, więc klient docelowo już do nich nie wrócił przy kolejnym zamówieniu. Ten proekologiczny trend jest zauważalny, ale odbiorcę bardziej interesuje trwałość i użyteczność niż kolejny certyfikat.
Proszę na koniec zdradzić, czego mogą oczekiwać klienci w tym roku, i czego można życzyć Wam na kolejne lata.
Czego mogą oczekiwać klienci? Niezmienności w naszym podejściu do nich, czyli dalej będziemy stawać na wysokości zadania – tu nic się nie zmieni. Na pewno po targach przywieziemy dla klientów jakieś nowości, które nas zaciekawiły. Tak pracujemy od lat i w tym temacie na pewno zawsze będziemy się rozwijać, by być dla klienta zawsze najlepszą opcją przy wyborze agencji. Co do życzeń – możecie nam życzyć kolejnych min. 30 lat (uśmiech) i kolejnych zadowolonych klientów, dla których robimy to, co sprawia nam zwykłą ludzką radość, bo jak mówił Albert Schweitzer: „Sukces to nie klucz do szczęścia. Szczęście to klucz do sukcesu. Jeśli kochasz to, co robisz, będziesz odnosić sukces”.
Rozmawiała Małgorzata Malinowska-Krawczyk
Sonia Niemiera
Doradca ds. Promocji i Reklamy w Pro-Activ
Artykuł ukazał się w ostatnim numerze OOH magazine. Do wglądu online TUTAJ.