Kwietniowy Instytut Cityboard Media, poświęcony był percepcji reklamy i pozycjonowaniu marki motoryzacyjnej. Spotkanie poprowadził prof. Andrzej Falkowski, kierownik Katedry Psychologii Marketingu w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele największych firm motoryzacyjnych w kraju oraz mediów.
W pierwszej części spotkania omówione zostało znaczenie percepcji i pamięci w tworzeniu afektu (zachowania) do reklam i reklamowanej marki. Na praktycznych przykładach prof. Falkowski zaprezentował podstawowe założenia organizacji percepcyjnej człowieka. „Człowiek tworzy spostrzeganą rzeczywistość na podstawie interakcji posiadanej wiedzy z odbieranymi bodźcami. Ta wiedza może być skutecznie wykorzystywana przez strategów reklamy, np. przez zastosowanie tak zwanych praw psychologii postaci”- powiedział prof. Falkowski. Na przykładzie m.in. reklamy opon samochodowych „Dębica” omówione zostały reklamy stosujące prawo figury i tła oraz prawo „dobrej kontynuacji”.
Druga część spotkania poświęcona była możliwościom kontrolowania pozytywnych i negatywnych skojarzeń w percepcji reklamy. W aspekcie wzbudzania emocji omówione zostało podejście neuropsychologiczne w przetwarzaniu wzrokowej informacji graficznej i werbalnej.
Wspólnie z uczestnikami spotkania przeanalizowane zostały konstrukcje reklam obrazowych i werbalnych w świetle procesów przetwarzania informacji. W tym kompozycja wewnętrznej struktury reklamy, integracja teorii neuropsychologicznej i teorii emocji w badaniach nad kompozycją reklamy. A także, poznawcze i emocjonalne elementy reklamy w kontekście budowania preferencji wobec znaku towarowego.
Spotkanie poświęcone branży motoryzacyjnej, było pierwszym z cyklu spotkań Instytutu Cityboard Media, dedykowanym sektorom gospodarki, które pozycjonują marki swoich produktów i usług za pośrednictwem reklamy zewnętrznej. Kolejne spotkania poświęcone będą takim sektorom, jak: telekomunikacja, FMCG, finanse i ubezpieczenia, moda.
Uniwersalny wzór Henrego Forda
czyli bez psychologii się nie obejdzie
Wywiad z prof. Andrzejem Falkowskim Kierownikiem Katedry Marketingu Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie
Anna Mikosz: Czy reklama we współczesnym świecie może istnieć bez psychologii?
Andrzej Falkowski: To niemożliwe. Z samej definicji na reklamę składają się pewne bodźce, które są w różny sposób przetwarzane i w różny sposób oddziałują na człowieka. Ten z kolei, odbiera je swoją psychologią, na którą składają się: poznanie, emocje, motywacje. Reklama dotyka całej sfery psychologicznej. Jest niczym innym niż bodźcem, który działa na organizm człowieka.
AM: Czy to oznacza, że dobry strateg i kreator reklamy powinien znać mechanizmy psychologiczne?
AF: Ktoś, kto zajmuje się tworzeniem reklamy, czyli oddziaływaniem na drugiego człowieka i przewidywaniem jego zachowań na rynku konsumenckim czy wyborczym, bez psychologii obyć się nie może. Taka osoba musi wiedzieć jaki bodziec będzie kształtował preferencje, istotne z punktu widzenia managera, który taką reklamę zamawia. Jaki bodziec wpłynie korzystnie na sprzedaż a jaki na wytworzenie afektu do marki.
Natomiast samo pojecie kreacji potraktowałbym jako sztukę, która sprowadza się do wartości estetycznej. W takiej definicji, kreacja jest trochę obok psychologii. Celem reklamy – oprócz celu sprzedażowego- może być też zwrócenie uwagi klientów na daną markę. Takie reklamy można rozpatrywać w kontekście oddziaływania estetycznego. Jest ich całkiem sporo we wszystkich rodzajach mediów. W ich przypadku obok znajomości psychologii istotna jest wiedza z zakresu oddziaływania estetyką.
AM: Skoro reklama bez psychologii obyć się nie może, to czy psychologia może obyć się bez reklamy?
AF: To dosyć przewrotne pytanie. Wszędzie tam gdzie są relacje interpersonalne, na uczelni, w pracy, w kontaktach społecznych i gdzie musimy zaprezentować się z możliwie najlepszej strony, możemy mówić o pewnej formie reklamy, o autoprezentacji. W życiu przyjmujemy różne role, żeby sobie dobrze radzić. Przyjmujemy je po to, żeby trafić w oczekiwania naszego partnera, współpracownika, szefa. Ten sam mechanizm występuje w reklamie. Tworzy się ją po to, aby trafić w oczekiwania i potrzeby konsumenta w taki sposób, żeby wybierał to co oferuje dany reklamodawca. Wniosek z tego taki, że to co jest istotą reklamy jest nieodzowną częścią naszego życia. Ale nie chodzi tylko o lepsze zaprezentowanie się. Te mechanizmy stosuje się także, gdy chcemy kogoś zdyskredytować. Taka reklamę określa się mianem ”negatywnej”. Jest ona często stosowana w marketingu politycznym, gdzie okazuje się bardzo skuteczna.
AM: Czy reklama motoryzacyjna rządzi się własnymi prawami?
AF: Powiedziałbym raczej, że w reklamach, bez względu na to co reklamują, trzeba umieć uruchamiać pewne procesy psychologiczne. Nie ma specjalnych procesów psychologicznych odnoszących się jedynie do branży motoryzacyjnej. Można powiedzieć inaczej. Pewne akcenty przy tworzeniu reklamy mogą być inaczej rozmieszczane. Na przykład to, co zaobserwowałem w reklamie motoryzacyjnej, to że skutecznie może być stosowana reklama lękowa.
AM: To znaczy, że wzbudzając lęk u kierowców możemy łatwiej nakłonić ich do zakupu nowego samochodu?
AF: W pewnym sensie tak. Reklama lękowa, pokazuje pewne zagrożenia, jeśli czegoś się nie zrobi, o coś właściwie nie zadba. Pamiętam do dzisiaj, taką znakomitą reklamę lękową amortyzatora. Pokazywała ona samochód po wypadku. Przekaz był bardzo wymowy, zużyte amortyzatory wydłużają drogę hamowania o kilkanaście metrów. Sposobem na obniżenie zagrożenia było zastosowanie amortyzatorów Sensatrack. Była to reklama wykorzystująca podstawowe elementy reklamy lękowej i jestem przekonany, że była skuteczna.
Taki rodzaj reklamy trudno zastosować np. do reklamy telefonów komórkowych. Ale położenie akcentu na lęk w reklamie motoryzacyjnej może być skuteczne bardziej niż w innych rodzajach reklam.
Inny przykład, w reklamach kosmetyków i samochodów, angażowany jest tzw. wizerunek – będziesz piękna jeśli będziesz stosować ten krem, twój wizerunek zyska jeśli będziesz mieć piękny samochód. Ten typ reklamy pobudza emocje i jest charakterystyczny dla produktów publicznych, łatwo widocznych przez innych ludzi, takich jak kosmetyki czy samochody. Uruchamiany jest w nich proces emocjonalno-wizerunkowy, którego w przypadku np. pralki, która jest produktem prywatnym, nie uruchomimy.
AM: Czy Pana zdaniem są jakieś elementy, na które twórca reklamy motoryzacyjnej powinien zwrócić szczególną uwagę ?
AF: To jest pytanie emipryczne. Te elementy, o których Pani wspomina, w reklamie kierowanej do danej grupy konsumentow, mogą mieć różną wagę. Inną hierarchię ważności. W przypadku branży samochodowej, elementy będą te same ale mogą się różnie realizować w przypadku reklam różnych marek kierowanych do różnych segmentów rynku. Takimi elementami mogą być: moc silnika, serwis, rodzaj podwozia.
Określenie ich wagi jest subiektywne. Dana cecha może być ważna z mojego punktu widzenia, a już niekoniecznie istotna dla Kowalskiego. Jeśli tworzymy reklamę w oparciu o tzw. cechy, to najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, do jakiej grupy konsumentów chcemy dotrzeć. Te cechy trzeba wyprowadzić z ich umysłów. Spojrzeć na produkt oczami konsumentów i stworzyć go w taki sposób, żeby sprostał ich oczekiwaniom i trafiał w ich potrzeby.
AM: Czyli nie można stworzyć jakiegoś uniwersalnego wzoru skutecznej reklamy motoryzacyjnej?
AF: Absolutnie nie. Chociaż Henry Ford, w 1820r. skorzystał z takiego uniwersalnego wzoru. Wypuszczając na rynek samochód, kierował się tylko jedną cechą wspólną dla wszystkich konsumentów. Tylko, że wtedy nie było jeszcze tzw. różnicowania gustów i takiej sytuacji konkurencji na rynku jaką mamy teraz. Dlatego sukces, był możliwy do osiągnięcia za pomocą reklamy, skonstuowanej w oparciu o jedną cechę- możliwość przemieszczania się z miejsca na miejsce. Henry Ford doskonale wyprowadził tą cechę funkcjonalną z umysłów ówczesnych Amerykanów. Do dzisiaj wyprowadzenie cech funkcjonalnych jest jedną z najważniejszych rzeczy przy tworzeniu reklamy. Obecnie cechy funkcjonalne mogą być bardzo wyrafinowane. Twórca reklamy, wyprowadzając je z umysłów konsumentów, musi doskonale rozróżniać cechy funkcjonalne i przedmiotowe. W przeciwnym wypadku popadnie w tak zwaną marketingową krótkowzroczność.
AM: Co ma Pan na myśli mówiąc cechy funkcjonalne produktu?
AF: To, że produkt wpasowuje się w potrzeby danego konsumenta. Na przykład potrzebę prestiżu, bezpieczeństwa (poduszki powietrzne, abs), wydajność (spalanie paliwa). Z kolei cechy, przedmiotowe to na przykład: kolor samochodu, jego kształt, drewniana kierownica. Te cechy opisują sam przedmiot.
AM: Jakie błędy są Pana zdaniem najczęściej popełniane w polskich reklamach?
AF: To, co mocno zwraca moją uwagę- to lokalizacja znaku towarowego. Jest ona bardzo ważna w przypadku reklam graficznych, a reklamy samochodów w znakomitej większości takie właśnie są. Ta lokalizacja jest dość istotna w przetwarzaniu reklamy i wytwarzaniu tzw. afektu, czemu poświęcone były badania m.in. Chrisa Janiszewskiego. W skrócie można powiedzieć, że znak towarowy powinien w takiej reklamie być umieszczony z prawej strony, a grafika z lewej.. Moim zdaniem mocno kontrowersyjne jest zastosowanie w reklamie motoryzacyjnej znanych postaci. Udowodniono, że taka postać będzie kojarzyć produkt a nie markę. Oczywiście można wykorzystać z powodzeniem znaną postać, pod warunkiem jednak, że dana marka, w danym typie samochodów, jest najsilniej ulokowana w umyśle konsumenta.
AM: Ale w takim przypadku jaki sens ma płacenie wysokiego honorarium celebrities, jeśli marka i tak się sama broni ?
AF: Moim zdaniem nie ma sensu. Znana postać jest ważna w reklamowaniu raczej pewnego typu czy rodzaju samochodów.. Mamy tutaj do czynienia z tzw. line extension (przyp. red. z ang. rozwinięcie linii). Jeśli np. Renault produkuje różne modele samochodów i chce wypromować jakiś nowy model, z cechami, których nie mają inne modele tego producenta, to wtedy angażowanie gwiazdy będzie w jakimś stopniu uzasadnione. Choć nadal będzie ona kojarzyła dany rodzaj samochodu.
AM: Ale czy Przemek Saleta reklamujący Nissana czy Joanna Brodzik promująca Suzuki, nie wzbudzają żadnych emocji? Nie łączą danej marki ze stylem życia, z jakim są kojarzeni? Joanna Brodzik ze stylem młodej prawniczki z wielkiego miasta a Przemek Saleta, sportowca światowej klasy?
AF: Wzbudzają emocje, ale nie zmienia to faktu, że w procesie tzw. przywoływania reklamy, w umyśle odbiorców przywołują rodzaj samochodu, a nie jego markę. Z mojego punktu widzenia, w świetle wiedzy psychologicznej, którą posiadam angażowanie gwiazd do promowania danej marki to strata pieniędzy. W kontekście reklamy i jej przywoływania, skuteczniejsze jest wykorzystanie postaci nie znanej. Ten mechanizm omówiłem podczas spotkania Instytutu Cityboard Media na przykładzie wykorzystania w reklamie znanego aktora Jamesa Garnera do promowania marki Polaroid produkujących m.in. aparaty fotograficzne. Po kampanii okazało się, że wzrosła sprzedaż aparatów fotograficznych, ale nie marki Polaroid, która przeprowadziła kampanię, tylko Kodaka. Kodak, jako marka, był bardziej zakorzeniony w umysłach konsumentów, a kampania ze znaną osobą zwróciła ich uwagę nie na markę ale na produkt. Ponieważ na rynku fotograficznym bardziej od Polaroidu znana była marka Kodak, to w pierwszej kolejności konsumenci sięgnęli do bardziej znanej sobie marki czyli Kodaka. Procesy myślowe zachodzą bardzo szybko. Jeśli zręcznie połączymy znaną postać z cechami funkcjonalnymi, i okaże się że takie cechy ma tylko samochód określonej marki, to znana postać przywoła produkt danej marki. Ale proces myślowy nadal postępuje poprzez produkt i dopiero później dochodzi do marki. To jest dość złożony proces, ale bardzo dobrze opisany we współczesnej literaturze z zachowań konsumenckich.
AM: A w Polsce gdzie można do takiej wiedzy dotrzeć ?
AF: W mojej Katedrze Psychologii Marketingu Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Mogę też zarekomendować wysokiej klasy fachowca, którego znam i cenię – jest nim prof. Tadeusz Tyszka. Prowadzi on swoje własne Centrum Psychologii Ekonomicznej, w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości im. Leona Koźmińskiego w Warszawie. Doskonale konfrontuje badania naukowe z praktyką.
AM: Czy Pana zdaniem w reklamie jest miejsce na zawodową intuicję?
AF: Tak. To miejsce jest w kreacji reklam. W sferze artystycznej, estetycznej.
AM: W jaki sposób można budować emocjonalną nić porozumienia z odbiorcą reklamy motoryzacyjnej ?
AF: To zależy do jakiego segmentu konsumentów chcemy dotrzeć. Nie z każdym taką nić można nawiązać. Na przykład kobieta praktyczna, w średnim wieku, posiadająca rodzinę będzie zainteresowana wyłącznie samochodem bezpiecznym z dużą ładownością. Te cechy funkcjonalne będą dominowały nad cechami emocjonalnymi. Inaczej będzie wyglądała sytuacja w przypadku kobiety zamożnej, która za pomocą samochodu chce pokazać swój prestiż i pozycję społeczną. W tym przypadku możemy budować pewną osobowość samochodu i budować relację opartą na emocjach. Robią to przede wszystkim marki drogie, luksusowe, wyjątkowe. Przykładem może być reklama BMW, w której hasło reklamowe to: „sztuka tworzenia piękna”, na wzór twórczości Leonarda da Vinci odwołującej się do „sztuki określania piękna”. Emocjonalna reklama może być też skierowana do kogoś, kto ceni estetykę, konesera sztuki. Inny przykład- reklama Citroena- marki Xsara Picasso z hasłem „Uwolnij wyobraźnię”. Takie slogany, bardzo mocno odwołują się do emocji ale mogą być skuteczne, tylko w pewnych kategoriach produktów. Proszę sobie wyobrazić, że w reklamie nawet bardzo wyspecjalizowanej pralki użyto hasła: Uwolnij wyobraźnię. Oprócz tego, że brzmi to dosyć dziwacznie, to mało komu zależy aby podczas prania, które robimy zazwyczaj bez widowni, w domu, pokazywać że jesteśmy kreatywni i uwalniamy wyobraźnię.
AM: W jaki sposób możemy tworzyć reklamę aby kontrolowała skojarzenia pozytywne i negatywne z daną marką produktu?
AF: To jest intrygujący problem i pytanie bardzo na czasie. Moje badania precyzyjnie pokazały, że liczba skojarzeń negatywnych z daną marką, jest w bardzo ścisłym związku z doświadczaną jakością. Czyli, im więcej skojarzeń negatywnych tym odczuwana przez konsumenta jakość jest mniejsza. To jest intuicyjnie oczywiste. Natomiast mniej oczywiste są już wyniki badań, które pokazują, że im więcej skojarzeń pozytywnych tym jakość nie zwiększa się w odczuciach konsumentów. Przywołany podczas seminarium Instytutu Cityboard Media, amerykański prof. Kevine Lane Keller, wyprowadził podczas badań z konsumentami sporo skojarzeń pozytywnych i negatywnych związanych z markami. Na przykład z marką gumy do żucia Crest. W jego badaniach, konsumenci pozytywnie kojarzyli markę, jako wspomagającą higienę dentystyczną a negatywnie, smakującą jak pasta do zębów. Keller zastosował dwie reklamy, jedną w której podkreślał skojarzenia pozytywne i badał jakość. Otóż jakość nie drgnęła kiedy podkreślał pozytywne skojarzenia. W drugiej grupie konsumentów zastosował reklamę, w której neutralizował negatywne skojarzenia. Pokazywał w reklamie, że guma do żucia Crest jest dostępna w smaku pomarańczowym i pokazywał pomarańcze. Po tej reklamie, jakość produktu w odczuciu konsumentów bardzo wzrosła.. Wniosek jest taki, że chcąc podnieść jakość produktu, np. motoryzacyjnego, w odbiorze konsumentów warto stworzyć reklamę neutralizującą negatywne skojarzenia z daną marką. Będzie ona skuteczniejsza przy podnoszeniu wrażenia wysokiej jakości niż reklama podkreślająca pozytywne skojarzenia. Nie neguję oczywiście tego, że skojarzenia pozytywne w ogóle nie pomagają. Jednak przy podnoszeniu wrażenia jakości u konsumentów, ważniejsze jest neutralizowanie ich negatywnych skojarzeń związanych z produktem.
AM: Czy funkcjonuje jakiś termin naukowy opisujący tą prawidłowość?
AF: Brand extension- czyli rozszerzanie marki. Ten bardzo gorący temat miałem przyjemność ostatnio omówić w Business School w University of Manachester w Wielkiej Brytanii. Wszystkim swoich studentom i słuchaczom, podkreślam, że brand extension ma zastosowanie też w innych kontekstach rynkowych, marketingu politycznym i relacjach interpersonalnych.
AM: Ale dlaczego neutralizowanie negatywnych skojarzeń jest skuteczniejsze niż podkreślanie pozytywnych, przy budowaniu jakości w odbiorze konsumenta?
AF: Myślę, że dzieje się tak, ponieważ pozytywne skojarzenia w umyśle konsumenta już są i powtarzanie ich niczego nowego nie wnosi, a negatywne eliminujemy. Można to obrazowo porównać do pływającej góry lodowej. To, co znajduje się nad powierzchnią wody, już jest widoczne i podkreślanie pozytywnych skojarzeń, nie przynosi dużej zmiany w percepcji jakości. Z kolei, eliminowanie negatywnych skojarzeń, zmniejsza balast, który znajduje się pod powierzchnią wody i góra zyskuje lepsze proporcje.
AM: Kiedy patrzy Pan na polskie reklamy, to jaki Pana zdaniem odsetek z nich zrobiony jest zgodnie z prawidłami wiedzy psychologicznej ?
AF: To bardzo trudne pytanie. Kilka lat temu sporo reklam było zrobionych na wzór reklam z krajówzachodnich. Obecnie tzw. kalki dotyczą szczególnie reklam telewizyjnych. Dzisiaj patrząc na polskie reklamy nie widzę specjalnych różnic, miedzy nimi a tymi z zachodu. Kiedyś polskie reklamy były przeładowane słowem czy grafiką. Powodowały mocne rozkojarzenie wśród odbiorców. Teraz są zdecydowanie na wyższym poziomie.
AM: A z czego to wynika? Czy oznacza to, że lepiej opanowaliśmy sztukę kalkowania czy więcej wiemy na ten temat?
AF: Zdecydowanie więcej wiemy dlatego, że szefowie instytucji badawczych, np. Pentor, Gfk Polonia czy SMG/KRC zauważyli, że bez psychologii nie można się obejść. Często się z nimi kontaktowalem w latach 90 tych i z mojego seminarium wielu psychologów trafiło do tych firm od razu po studiach. Myślę, że to przesiąknięcie wiedzy wywarło bardzo duży wpływ na polepszenie jakości polskich badań reklamy, a co za tym idzie jakości polskich reklam.
AM: Które kampanie motoryzacyjne outdoorowe najbardziej zapadły w Pana pamięci?
AF: Taką kampanią, była kampania promująca bezpieczeństwo na drogach, przygotowana przez Cityboard Media. Wykorzystano w niej hasła: Moja nowa bryka. Moja nowa laska, Moje nowe drinki. Obrazowały one zagrożenia czyhające na brawurowo jeżdżących kierowców. A dlaczego właśnie ona utkwiła w pamięci mojej i wielu moich znajomych ? Dlatego, że wykorzystano w niej po mistrzowsku połączenie humoru i tzw. reklamy lękowej. To się bardzo rzadko zdarza, aby śmiać się z tego co może nam grozić. Pokazanie wózka inwalidzkiego jako nowej bryki, kroplówki jako nowych drinków i laski dla niepełnosprawnych jako „nowej laski”, wywarło na mnie ogromne wrażenie. Może dlatego, że nastąpiło starcie się dwóch skrajnych emocji: negatywnych z pozytywnymi; humoru i lęku.
AM: A inne reklamy motoryzacyjne, które Pan zapamiętał?
AF: Jeszcze jedna reklamę motoryzacyjna mogę przywołać w pamięci. Jest to reklama samochodu, która została umieszczona koło mojego domu. Nie pamiętam dokładnie marki tego samochodu ale pamiętam nazwę firmy, do której należał nośnik.
AM: Jakie lektury mógłby Pan zarekomendować jako kanon lektur obowiązkowych, dla tych wszystkich którzy chcieliby zgłębić temat tworzenia skutecznej reklamy?
AF: Jest trochę książek, które warto poczytać i cała masa pozycji, na które szkoda czasu i pieniędzy. Osobiście polecam: Psychologiczne mechanizmy reklamy Dariusza Dolińskiego oraz „Jak działa reklama”, której autorem jest John Philip Jones. Jeśli chodzi o strategie budowania marki to bezkonkurencyjny jest Leslie Chernatony „Marka. Wizja i tworzenie marki”. Na jesieni bieżącego roku ukaże się też znacznie rozszerzone, nowe wydanie książki, którą napisałem razem z prof. Tyszką „Psychologia zachowań konsumenckich”. Też ją polecam. Nie są to książki, które dają jakąś uniwersalną receptę ale dają podstawy do tworzenia własnych koncepcji, bazujących na najnowszej wiedzy z zakresu psychologii reklamy i marketingu.
AM: Jak Pan spędza wolny czas ?
AF: w górach w miejscowości Małe Ciche, tam się relaksuję. Tam chodzę po górach, znad potoku maile wysyłam (śmiech). Wyjeżdżam tam niezależnie od pory roku.
AM: Tam też pisze Pan książki?
AF: Książki piszę wszędzie. W gabinecie, w pokoju w Małym Cichym, w pociągu. Właściwie to piszę je w głowie i w dowolnym miejscu przelewam na papier. Może Panią zaskoczę ale nie mam nawet swojego biurka czy gabinetu. Jestem systematyczny. Jak mam już termin od wydawcy, to piszę intensywnie przez godzinę, dwie dziennie. „Marketing Polityczny”, który ma 600 stron rozpocząłem półtora roku przed wyznaczonym terminem oddania książki. Mój współautor z kolei, zaczyna pisać na miesiąc przed deadlinem i pracuje wtedy po 20- cia godzin na dobę. Ja wtedy popijam dobrą kawę i odwiedzam Małe Ciche.
*******************************
Andrzej Falkowski
Profesor zwyczajny w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, kierownik Katedry Psychologii Marketingu. Jest członkiem "International Society for Ecological Psychology" oraz "Association for Consumer Research". Był stypendystą Fundacji Fulbrighta. Autor i współautor licznych prac z zakresu psychologii poznawczej i psychologii stosowanej w dziedzinie zachowań konsumenckich i wyborczych, w tym: A similarity relation in cognitive processes: An ecological and information processing approach (Eburon), Television and Politics in Evolving European Democracies (Nova Science), Praktyczna psychologia poznawcza: Marketing i reklama (GWP), Marketing polityczny: Perspektywa psychologiczna (GWP, wspólnie z Wojciechem Cwaliną), A Cross-Cultural Theory of Voter Behavior (Haworth, Francis, and Taylor, wspólnie z Wojciechem Cwaliną i Brucem Newmanem). Jest jednym z redaktorów Handbook of Political Marketing (Sage), a także współredaguje Journal of Political Marketing.