„Gazeta Wyborcza” od dłuższego czasu krytykuje umieszczanie reklam zewnętrznych m.in. na fasadach kamienic, budynków mieszkalnych czy biurowych. Podkreśla ich szpecący charakter i fatalny wpływ na wizerunek miasta. Co więcej, kilka dni temu Michał Wybieralski, redaktor naczelny „Gazety Stołecznej”, warszawskiego dodatku „Gazety Wyborcza”, zapowiedział, że w wydaniu papierowym i w portalu warszawa.wyborcza.pl redakcja będzie zamazywać treść reklamowych szmat.
– Wielkie reklamy, zwane „szmatami”, to plaga. Wywieszane pod pretekstem fikcyjnych remontów, zasłaniają światło w mieszkaniach i zamieniają architekturę w słup reklamowy. Widać to doskonale m.in. koło Dworca Centralnego i na pl. Konstytucji – pisze Michał Wybieralski.
Fragment artykułu w Wyborcza.pl (02.02.2015)
Postawa (wydawałoby się) godna pochwały, ale Internauci szybko dostrzegli rysę na szkle, którą jest fakt, że w skład grupy Agora, do której należy „Gazeta Wyborcza”, wchodzi też firma AMS. To działająca w obszarze klasycznego oraz cyfrowego OOH firma posiadająca 46 tys. powierzchni ekspozycyjnych. (Więcej o ilości nośników i zagospodarowaniu przestrzeni przez firmy z Działu OOH w raporcie IGRZ podsumowującym 2014 rok). Pod artykułem możemy znaleźć komentarze oburzonych internautów:
„OK, ale zamazujcie też treść wolnostojących bilbordów (w tym należących do AMS), czyli szmat nawet nie nałożonych na budynki, a porozrzucanych po mieście i powodujących, że wygląda ono jak śmietnik.” pisze użytkownik podpisujący się nickiem halgrimur. Użytkownik zzyxyryzzy dodaje „To może zacznijcie od siebie. W grupie Agora macie firmę reklamową AMS, która obstawiła miasto billboardami.”
Lech Kaczoń, prezes Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej, o projekcie stołecznego dodatku „GW” przeciw wielkoformatowym reklamom szpecącym krajobraz miejski wypowiada się następująco: – To jest kolejna akcja „Gazety” pod publiczkę, której konsekwencje są żadne – uważa. Jak zaznacza Lech Kaczoń, by poprawić ład i estetykę przestrzeni miejskiej należy wziąć się porządnie do roboty. – Większości samorządów się nie chce. Czekają na zmiany ustawowe, narzekają na prawo i jego interpretacje itd. I lubią wprowadzać zakazy i ograniczenia – opisuje prezes IGRZ. – A „Gazeta” zamiast naprawiać rzeczywistość lub chociaż próbować to robić, to ją zaklina. Po co? – pyta.
Lech Kaczoń informuje także, że zarządzanie reklamą na elewacjach budynków, wobec których silnie sprzeciwia się „Gazeta Wyborcza”, odbywa się bez udziału firm zrzeszonych w IGRZ. – Rynek reklamy wielkoformatowej to przede wszystkim rynek właścicieli nieruchomości. Branża, którą reprezentuję, „nic z niej nie ma” – mówi Prezes IGRZ. – Często zakryte są budynki banków reklamą tych banków, jak chociażby warszawska Rotunda. Gdzie tu rola branży reklamowej? Czasami ktoś z naszego kręgu staje się pośrednikiem, ale czyni to w zgodzie z sytuacją prawną, wykorzystując ściany szczytowe (te bez okien) – dodaje.
„Gazeta Wyborcza” (nie jedyna zresztą, bo akcja odbiła się szerokim echem wśród różnych podmiotów) krytykowała swojego czasu płachtę reklamową zawieszoną na fasadzie popularnego w Katowicach budynku Zenit. W sieci pojawiły się teksty z wiele mówiącymi tytułami: „Kolejna płachta przysłania budynek w centrum Katowic” czy „Teatr Śląski puścił bąka i zachowuje się tak, jakby nic się stało”. Ich pejoratywny wydźwięk jest raczej jednoznaczny. Dzisiaj, oba materiały są już niedostępne.
Fasada katowickiego budynku Zenit. Listopad 2013. Źródło: prokultura.wordpress.com
Faktem jest, że w 2013 roku, Teatr Śląski, chcąc wypromować premierowy spektakl „Lot nad kukułczym gniazdem”, taką reklamę umieścił na modernistycznym domu handlowym z lat 50. i 60. Wielkoformatowa kreacja zasłoniła wtedy zdecydowaną część budynku. Gdy poprosiliśmy wówczas (listopad 2013) przedstawiciela Gazety Wyborczej o komentarz, przesyłając przy okazji zdjęcie fasady poznańskiej redakcji GW, również „bogatej” w płachty reklamowe, otrzymaliśmy następującą odpowiedź:
– „Gazeta Wyborcza” wielokrotnie pisała i piętnowała zasłanianie reklamami całych budynków – szczególnie mieszkalnych. Robimy to bez względu na to, czy reklamują one duże czy małe koncerny, oraz bez względu na to, czy są one, czy też nie są naszymi reklamodawcami. Co więcej, „Gazeta” jako przykłady takiego postępowania pokazywała także niektóre reklamy firmy AMS, należącej do Grupy Agora, która jest także wydawcą „Gazety”. Dlatego sugerowanie w tej sprawie naszej stronniczości jest wyjątkowo niesprawiedliwe – powiedział Wojciech Bartkowiak, szefa redakcji lokalnych „Gazety Wyborczej”. – Na budynku, w którym mieszczą się biura „Gazety Wyborczej” w Poznaniu, reklamują się organizatorzy imprez kulturalnych i sportowych, którym patronuje „Gazeta”. Banery te są starannie wkomponowane w architekturę budynku, w linię okien, i nie przysłaniają jego bryły, jak to ma miejsce przykładu z Katowic – dodał Wojciech Bartkowiak.
Fasada redakcji GW z Poznaniu
Bannery są oczywiście mniejsze, zasłaniają jednak okna, a czy są bardziej estetyczne od tego w Katowicach? To już indywidualne odczucie każdego, kto je ogląda.
Może, jak słusznie wskazują niektórzy, diabeł tkwi w szczegółach?
Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o …?
Katarzyna Lipska