Logo

Gadżety reklamoweInspiracjeTylko w OOH magazine

Dajemy radość | Anna Roszczak, Asgard

O biznesie, który powstał, gdy na swojej drodze stanęli historyk, artysta i technik budowlany, o wyzwaniach, którym należało stawić czoła, zmianie identyfikacji wizualnej, która wraz z przebranżowieniami stanowiła wyznacznik kolejnych kroków w historii firmy opowiada Anna Roszczak – Prezes Zarządu i Współwłaścicielka Asgard.

 

30 lat temu powstaje firma Asgard. Jak wyglądały Wasze początki, jaki pomysł mieliście wtedy na siebie?

Początek lat 90. to z jednej strony radość i optymizm po upadku komunizmu, a z drugiej strony wysokie bezrobocie i inflacja – wypadkowa tych rzeczy, przez zupełny przypadek, połączyła ówczesnych założycieli firmy, historyka – Tomasza Sobaszka, artystę – Krzysztofa Mańszewskiego i technika budowlanego – Wiesławę Mrozek. Sprecyzowane mieli tylko jedno – handel, natomiast towar, który mieli sprzedawać, dobierali metodą prób i błędów.

W krótkim czasie zdecydowali, że będą sprzedawać asortyment biurowy oraz kalendarze książkowe. Postawili na jakość, czyli artykuły piśmiennicze firmy Pentel, registraturę biurową firmy Bantex i kalendarze Edica (wtedy Gazeta Handlowa).

Jakie były najważniejsze wydarzenia tej historii?

Jedną z najtrudniejszych i bardzo ważnych decyzji była ta o zupełnym przebranżowieniu. W tamtym czasie byliśmy największym dystrybutorem segregatorów firmy Bantex w Polsce. W Poznaniu właśnie otworzyła się pierwsza hurtownia typu Eurocash. Kiedy Wiesława Mrozek, właścicielka firmy, zobaczyła, że ceny sprzedaży produktów na półce są niższe, niż nasze ceny zakupu, to w jedną noc postanowiła, że trzeba zmienić ofertę. Wtedy zdecydowaliśmy o rozpoczęciu importu gadżetów reklamowych.

Kolejna ważna zmiana nastąpiła w 2009 roku: wycofaliśmy się ze współpracy z klientami końcowymi. Rok później, zaprzestaliśmy sprzedawać kalendarze książkowe Edica (mimo 10% udziału w przychodach). Wiedzieliśmy, że aby robić coś dobrze, musimy się skoncentrować na własnych produktach. Ponadto chcieliśmy zagwarantować terminowość wysyłki zamówień i – co najważniejsze – lojalność w stosunku do jednego kanału sprzedaży – agencji reklamowych.

W 2009 roku podjęliśmy jeszcze jedną istotną decyzję, aby wydawać dwa katalogi produktowe rocznie. Nie jest tajemnicą, że w tamtym czasie mieliśmy wiele do nadrobienia w porównaniu z naszą konkurencją. Dwa katalogi w roku sprawiły, że wprowadzaliśmy nowe produkty dwa razy częściej, a jednocześnie klienci mieli zawsze aktualną ofertę z nowościami i gwarancję stałych cen.

Asgard już wtedy dynamicznie się rozwijał, dlatego w 2016 roku przenieśliśmy się do podpoznańskiego Baranowa, gdzie do teraz mamy siedzibę, Showroom i dział znakowania. Duża zmiana, która nastąpiła w ostatnim czasie, a z której jesteśmy dumni, to magazyn na ponad 6000 miejsc paletowych, który znajduje się w centrum logistycznym Panattoni. Dzięki temu codziennie sprawnie realizujemy wysyłki kilkuset zamówień do ponad 30 państw.

Podczas tej drogi nie zabrakło pewnie też trudnych sytuacji i wyzwań. Jakie problemy, którym należało stawić czoła, napotkaliście podczas tych 3 dekad działania?

Największym problemem przez długi czas było finansowanie działalności. Plany mieliśmy duże, a zasoby finansowe niewielkie, jak zresztą większość młodych, prężnie rozwijających się firm. Kupowaliśmy towar z odroczonym terminem płatności, sprzedawaliśmy z krótszym terminem i drżeliśmy, żeby klienci zapłacili na czas. Uzyskanie kredytu w rachunku bieżącym graniczyło z cudem.

Innym utrudnieniem była ciągle zbyt mała powierzchnia magazynowa. Od momentu założenia firmy do dziś, zmieniliśmy swoją siedzibę 5 razy. Po około dwóch latach pracy w danej lokalizacji byliśmy zmuszeni wynajmować dodatkowe powierzchnie magazynowe. I za każdym razem po przeprowadzce mówiliśmy „no to teraz już nam wystarczy…”. Trwało to około pięciu lat [śmiech], aż do kolejnej przeprowadzki. Teraz marzymy o nowej, dużej siedzibie, mamy już nawet działkę.

Sporym wyzwaniem był dla nas także rok 2020 – czasy wybuchu pandemii to ogromy stres, duże spadki przychodów, niepewność jutra, zatrzymanie inwestycji. Z perspektywy czasu widzimy jednak, że ta sytuacja zmusiła nas do wielu potrzebnych zmian organizacyjnych i w zarządzaniu, dzięki czemu obecnie jesteśmy w zupełnie innym miejscu – dużo lepiej przygotowani na rozwój.

Asgard – to jedna z krain w nordyckiej mitologii. Przybliżycie proszę skąd pomysł na tę właśnie nazwę?

Pierwotna nazwa firmy Timex – powstała z spolszczonego „team” i obowiązkowo końcówka „ex”. Taka moda lat 90. Ponieważ na mocy ustawy musieliśmy przekształcić się w spółkę z o.o., postanowiliśmy zmienić również nazwę, tak aby nie kojarzyła się z nazwą marki zegarków – o czym nie pomyśleliśmy wcześniej.

Ogłosiliśmy konkurs na nową nazwę – warunek był jeden – ma się zaczynać na literę „A” (w czasach „Panoramy Firm” chcieliśmy być na początku spisu firm). Padła tylko jedna propozycja i została przyjęta. Nazwę zaproponował jeden ze wspólników, który to w czasach studenckich, dorabiał w nadmorskich miejscowościach byłego NRD i czasami bywał w eleganckiej restauracji, o pięknej nazwie Asgard, w miejscowości Bansin. Tak mu się ta nazwa podobała, że nieśmiało marzył, że jeśli kiedyś będzie mieć firmę, to tak ją nazwie… Co ciekawe, do dziś istnieje też Cafe Asgard w Bansin.

asgard

Jak zmieniała się Wasza identyfikacja wizualna na przestrzeni tych lat? Co oznaczają/odzwierciedlają jej kolejne zmiany?

Pierwsze, graficzne przedstawienie firmy – Timex z piórkiem nawiązywał do artykułów piśmienniczych – „dawniej” pisało się przecież piórem. Pierwsze logo Asgard-u nawiązuje do mitologii nordyckiej i Wikingów, którzy odbywali dalekie wyprawy na swoich łodziach, dlatego że też chcieliśmy zdobywać zagraniczne rynki. Obecne nasze logo jest mocne, wyraziste i stabilne. Chcemy, aby nasi klienci wiedzieli, że zawsze mogą na nas liczyć. Litera „S” w kolorze pomarańczowym symbolizuje drogę jaką idziemy – jako firma mamy ambicje wytyczać nowe szlaki, kreować trendy, działać niezależnie i z pasją.

Jak określilibyście główne wartości firmy i jej misję?

Zaskakujące jest to, że jako firma przez wszystkie te lata byliśmy dość spójni i zgodni, mimo że nigdy nie mieliśmy spisanej misji czy wartości firmy. One były gdzieś w sercach i naszym DNA. To się zmieniło w ubiegłym roku. Po naprawdę wielu miesiącach rozmów, debat i burz mózgów, zdefiniowaliśmy naszą misję. Zależało nam na tym, aby była krótka i trafiała w sedno: po co i dlaczego nasza firma istnieje. „Dajemy Radość” – to nasza misja. W tych dwóch słowach zawiera się wszystko – to kim jesteśmy, po co istniejemy, i to, jak na co dzień pracujemy. Misja wraz z naszymi wartościami: Współpracą, Odpowiedzialnością i Radością, są naszym kompasem przy podejmowaniu decyzji.

A jak w tej perspektywie 3 dekad wygląda Wasza firma teraz? Czym jest DNA Asgard?

Kiedy zaczęłam pracę w Asgardzie, czułam tam wyjątkową atmosferę: wolności, szacunku, zaangażowania i prawdy w tym, co ówcześni właściciele robili. Zawsze byli zgodni na zewnątrz, zawsze mieli poczucie humoru, byli hojni, uczciwi i otwarci. Pracownicy zawsze byli dla nich najważniejsi. Było to zupełnie inne miejsce niż znałam wcześniej. Chciało się tam być…

Kiedy z perspektywy czasu myślę, co jest tym DNA to powiem, że: „1. Jesteśmy fajni [uśmiech]. Lubimy siebie i naszych klientów. 2. Dotrzymujemy słowa! Terminy są nieprzekraczalne. Błędy bierzemy na siebie. Nie szukamy winnych, a przyczyny, aby ją wyeliminować. 3. Robimy więcej niż sprzedaż… Dbamy o siebie nawzajem, angażujemy się w działalność charytatywną, patrzymy w przyszłość.”

Czy macie jakąś anegdotę, którą chcielibyście się podzielić z czytelnikami?

Rok 1994. Właśnie nastąpiła „komputeryzacja” firmy. Grudzień, wieczór – dotarły kalendarze z drukarni. Cały zespół, czyli właściciele i czterech handlowców, chcą wystawić faktury. Zabierają się więc do pracy: panowie rozładowali samochód, wrócili do biurek i widzą, że wyczekane kalendarze są już wprowadzone na stan magazynowy „do komputera”. Handlowcy zaczęli wystawiać faktury.

W tym samym czasie, właściciele usiłują sprawdzić, które konkretnie zlecenia dotarły. Zamówiliśmy kalendarze z tłoczeniami i wklejkami dla konkretnych klientów oraz część kalendarzy bez logo. Okazało się, że przyjechały tylko kalendarze konfekcjonowane, duże zlecenia.

I nagle, wrzawa w pokoju handlowców – odtrąbili sukces, bo plan sprzedaży wykonany przed czasem. Wszyscy przerwali pracę, poklepują się po plecach, pękają z dumy. Czar prysł, gdy po chwilowej przerwie, właściciele chcieli wystawić faktury na konkretne zlecenia – trzeba było anulować wszystkie faktury wystawione przez handlowców. To była szybka lekcja, że odpowiednie indeksy w komputerze ułatwiają pracę [śmiech].

Anna Roszczak – Prezes Zarządu i Współwłaściciel Asgard sp. z o.o., właściciela marki BLUE COLLECTION. Od 2005 roku związana z firmą, zaczynała od stanowiska Asystentki Dyrektora Sprzedaży, potem awansowała wielokrotnie, aż do obecnego stanowiska CEO. Ukończyła Rachunkowość i Finanse. Aktualnie kontynuuje naukę na studiach MBA. Wierzy, że sukces jest „pozytywnym skutkiem ubocznym” dobrej „roboty”. Mama trojga dzieci. Jej hobby to podróże, książki psychologiczne, muzyka i ogród.

Rozmawiała Katarzyna Lipska-Konieczko


Ostatni numer OOH magazine można przeczytać TUTAJ.

Więcej o gadżetach znajdziesz TUTAJ