Tak, do 1997 roku zajmowałem się zawodowo wypalaniem i dystrybucją kawy. Dostarczałem ją do regionalnych zakładów pracy, jednak rynek zaczął się zmieniać. Powoli działy socjalne, które były moimi odbiorcami, były likwidowane lub przekształcane, a ja musiałem szukać nowych rynków zbytu. Zależało mi na tym by zaistnieć w sieci sprzedaży tradycyjnej, jednak tam napotkałem wysoką barierę wejścia. Kawa wszelkich rodzajów stała już na sklepowych półkach, a ja stanąłem przed wyborem, co dalej?
Tak, ten pomysł pojawił się właściwie naturalnie. Szeroki asortyment kawy był już na rynku, ale do kawy potrzebne były kubki. Tutaj rynek był o wiele mniej nasycony, więc zacząłem się nim interesować. Pierwsze kroki skierowałam do fabryk porcelany w Wałbrzychu i Chodzieży, obie zresztą już nie funkcjonują. Tam jednak znów napotkałem barierę wejścia – zamówienia przyjmowane były od około 10 tys. sztuk, a to w tamtym momencie zdecydowanie przekraczało moje możliwości. Znalazłem zatem kilku rzemieślników, którzy własnym sumptem przygotowywali ceramikę i rozpocząłem współpracę z nimi, jednak nabycie kubków cały czas stanowiło wyzwanie i było dość chaotycznym procesem.
Tak. Problemem było nabycie kubków, więc był to jednocześnie jasny sygnał, że jest tu przestrzeń do zagospodarowania. I tak się zaczęło. Zakupiłem pierwszy piec, wtedy jeszcze komorowy, 6 osób z mojej poprzedniej firmy dołączyło do mnie i rozpoczęliśmy produkcję kubków z nadrukiem.
Trudne. Przed nami rysowała się niepewna i długa, pełna nauki, droga. Mieliśmy zerowe doświadczenie i wiedzę na temat procesów technologicznych, dopiero wchodziliśmy w ten rynek. Początkowe znakowania – kalką czy bezpośrednio sitem – musieliśmy poznać sami, bazując na metodzie prób i błędów. Pierwsze zamówienia pojawiały się bardzo powoli. Próbowałem dotrzeć do małych hurtowni, potem do kwiaciarni, nadal była to jednak mała skala. Nie będę zresztą ukrywał, że pierwsze dwa lata firma przynosiła straty. Ale nie poddawałem się, bo wiedziałem, że ten rynek ma potencjał. Potrzebny był jeszcze tylko czas, dużo ciężkiej pracy i trochę szczęścia. W końcu stwierdziłem, że może to firmy będą zamawiać kubki ze swoim logo czy brandem. I to był strzał w dziesiątkę.
Tak, po 3 latach można powiedzieć, że nabraliśmy rozpędu. Zatrudniłem do działu handlowego dwie osoby, zresztą Justyna, która wtedy do nas dołączyła, jest z nami w Maxim do dzisiaj. Ofertę kierowaliśmy do firm i restauracji, pojawiało się coraz więcej zamówień, a 2001 to pierwszy rok, który zanotowaliśmy już „na plusie”. Od tego czasu notowaliśmy już wzrosty 20% rok do roku. Firma zaczęła nabierać wiatru w żagle.
Marża polskich producentów ceramiki – delikatnie mówiąc – wykańczała nas, przyszedł więc czas na szukanie innych dostawców. Wtedy też zamówiliśmy pierwszy kontener kubków. Wraz ze wspólnikiem zainwestowaliśmy 50 tys. złotych, a kolejne 3 miesiące spędziliśmy w napięciu i oczekiwaniu, co w tym kontenerze przyjdzie. To było nasze pierwsze zamówienie z Chin, nie mieliśmy tak naprawdę pojęcia czego się spodziewać, w jakim stanie otrzymamy produkty. Szczęśliwie, dostawa okazała się bardzo dobrej jakości, a my mieliśmy na stanie 60 tys. kubków, co dało nam zabezpieczenie na najbliższe pół roku pracy. Staliśmy się też bardziej konkurencyjni cenowo, co niewątpliwie przełożyło się na kolejne zamówienia.
Ważną inwestycją było także poszerzenie parku maszynowego. Dotychczasowe moce przerobowe, które oscylowały wokół 2-3 tys. kubków dziennie, dzięki nowym inwestycjom m.in. w piec tunelowy, pozwoliły na realizację 15 tys. kubków na dobę. Inwestycja ta wpłynęła też na podniesienie komfortu samej pracy. Dzięki wykorzystaniu pieca tunelowego uzyskujemy powtarzalność nadruków. Precyzja i jakość zdobienia na ceramice jest na bardzo wysokim poziomie. To była ogromna zmiana.
Tak, wtedy zaczęła się już gra o dużą stawkę. Zlecenie dla Tchibo to był potężny projekt, kontrakt zawiązany był na 1,5 roku, zlecenie opiewało na 3 mln 400 tys. kubków. To była dla nas ogromna ilość, a wejście w ten projekt niosło za sobą wielką odpowiedzialność i bardzo wysokie ryzyko, które w przypadku jakiegokolwiek niepowodzenia, oznaczałoby dla nas po prostu koniec funkcjonowania na rynku. Kontenery płynęły do nas właściwie cały czas – to była też ogromna operacja finansowo-logistyczna. Szczęśliwie, pozyskaliśmy inwestora na ten projekt, który częściowo zdjął z nas ciężar ryzyka finansowego, jednak nadal było to wielkie wyzwanie, zakończone pełnym sukcesem.
Jeśli chodzi o Tyskie to też był bardzo ciekawy projekt. Choć ilość kufli była zdecydowanie mniejsza, „jedynie” 100 tys. sztuk, to każdy z nich był personalizowany. Nie było w tym czasie żadnej innej firmy w kraju, która podjęłaby się tego zlecenia. My to wykonaliśmy! Oprócz wspomnianych dużych projektów, realizowaliśmy też ciągle inne, mniejsze, jednak ważne realizacje dla znaczących marek europejskich.
Ponad 12 lat temu podjąłem decyzję o sprzedaży produktów ceramicznych i szklanych tylko za pośrednictwem Agencji Reklamowych. To było duże wyzwanie i ważne wydarzenie dla nas wszystkich. Otwarliśmy się na nowych klientów, na nowy rynek, któremu oddaliśmy się w pełni. W międzyczasie dołączyliśmy do grona uczestników renomowanych targów reklamowych w Europie, staliśmy się ważnym członkiem organizacji skupiających producentów upominków reklamowych. Postawiliśmy na partnerskie relacje z agencjami reklamowymi i to owocuje do dzisiaj.
Tak, pojawiając się na targach za granicą miałem naturalnie plan, by poszerzyć biznes o te rynki. Zatrudniłem osobę znającą język angielski i francuski, a z drugiej strony sam jeździłem do Berlina starając się tam zdobyć wejście na ten rynek. W końcu otwarliśmy przedstawicielstwo w Niemczech, a 10 lat temu założyliśmy tam własną firmę. Dziś jest to jeden z kluczowych kierunków eksportowych.
W ostatnich latach otwarliśmy także przedstawicielstwa w takich krajach Europy jak: Dania, Włochy, Francja, Czechy czy Rumunia. Posiadamy też własne biuro zakupowe w Chinach odpowiedzialne za odpowiedni dobór fabryk oraz kontrolę jakości produktów.
To prawda. Firma dotychczas funkcjonowała na 700 metrach kwadratowych, ale najzwyczajniej przestaliśmy się tam mieścić. Ceną rozwoju były kolejne rekrutacje i nowi pracownicy, ale przede wszystkim – stale rosnące potrzeby logistyczno-magazynowe. Korzystaliśmy już wtedy z zewnętrznych magazynów, bo fizycznie nie mieściliśmy się z towarem. Potrzebna była zmiana. W 2010 roku otrzymaliśmy pozwolenie na budowę, która trwała 3 lata i jesienią 2013 roku wprowadziliśmy się do nowej siedziby w Maksymilianowie. Sercem całego projektu był niezwykle nowoczesny piec tunelowy. Teraz dysponujemy własnym magazynem o powierzchni 5 000 m kw., w którym na stanie mamy 4 miliony sztuk produktów w ponad 100 fasonach, w tym 50 modeli zastrzeżonych wzorów kubków i filiżanek. Obecnie możemy wyprodukować nawet 30 tysięcy sztuk dziennie, a własny dział kartoniarni dostarczy – w zależności od potrzeb – opakowania zbiorcze i jednostkowe, również z indywidualnym nadrukiem.
Tak, firma to ludzie, to pracownicy, którzy nierzadko pracują ze mną od początku jej istnienia. Ciągłe nastawienie na rozwój i umacnianie wartości reklamy na produktach do picia to nasz główny cel. Stąd też od kilku miesięcy mamy w ofercie kubki termiczne z najnowocześniejszą technologią druku na okrągło. Co roku powiększamy asortyment nowych produktów ceramicznych i szklanych, kreujemy i opracowujemy nowe technologie zdobień i inwestujemy w budowę nowych maszyn i urządzeń. Potrzeby i wymagania klientów ciągle wzrastają, a naszym celem jest je spełniać i kreować najnowsze trendy i rozwiązania. Nie bez znaczenia jest tutaj jakość i terminowość realizowanych zamówień, tej gwarancji oczekuje klient, a my potrafimy to zapewnić.
Co ważne, oprócz działań biznesowych prowadzona jest szeroko zakrojona działalność społeczna jak i charytatywna w formie pomocy szpitalom, domom dziecka, organizacjom społecznym czy też konkretnym ludziom. Wspieramy lokalne inicjatywy społeczne, a także organizacje i fundacje w całej Polsce. Dla naszych pracowników tworzymy specjalne programy ubezpieczeń grupowych, czy też ochrony i prewencji zdrowia. Robimy też sporo fajnych rzeczy takich jak spotkania integracyjne, pikniki rodzinne, tworzymy programy pracownicze. To wszystko dla nas i naszych klientów. Przez ostatnie lata przeszliśmy pozytywnie szereg audytów, myśląc o bezpieczeństwie wprowadzanych na rynek produktów. Przez długi czas pracowaliśmy nad własnym kodeksem etyki, który jak powiadam, jest naszą „konstytucją”. Wszystko to powoduje że ja osobiście czerpię ogromną radość z tych działań i mam głęboką nadzieję, że to uczucie jest zaraźliwe i będzie się przenosić też na innych.
Dziękuję serdecznie!
Zbigniew Kaczor – Założyciel i prezes Maxim Ceramics sp. z o.o. Od początku drogi zawodowej przedsiębiorca i indywidualista. Pomysłodawca i twórca firm branży rolniczej oraz spożywczej. W latach 90-tych właściciel dobrze prosperującej palarni kawy. Wraz z rozwojem swoich zainteresowań, dalszą edukacją oraz obserwacją potrzeb na budującym się rynku reklamy, od roku 1998 skoncentrowany wyłącznie na prowadzeniu działalności w branży reklamowej. Fascynacja możliwościami jakie daje produkt porcelanowy i ceramiczny, z bogactwem jego zdobienia, całkowicie poświęcił się swemu dziełu, jak sam mówi, czwartemu dziecku – firmie Maxim Ceramics sp. z o.o.
Rozmawiała Katarzyna Lipska-Konieczko
Ostatni numer OOH magazine można przeczytać TUTAJ.
Więcej artykułów o gadżetach znajdziesz TUTAJ