W czasie gdy niemal na całym swiecie branża wydarzeń i spotkań walczy o przetrwanie, Nowa Zelandia świetnie sobie radzi i już od lipca organizuje normalne koncerty.
Dzięki przemyślanym działaniom rządu (zamknięcie kraju na podróże międzynarodowe oraz obowiązkowe testy na COVID dla wszystkich obywateli), Nowa Zelandia już w czerwcu powróciła do organizacji koncertów. Początkowo widownia ograniczała się jedynie do 100 osób zajmujących miejsca siedzące, jednak już w lipcu zezwolono na organizację regularnych występów, w tym koncertów na stadionach.
Jednym z pierwszych wydarzeń masowych był koncert zespołu reggae L.A.B. – 6000 fanów pojawiło się, aby zobaczyć występ zespołu na żywo! Pierwotnie wydarzenie maiło mieć miejsce w sali teatralnej, jednak ze względu na durze zainteresowanie, koncert został przeniesiony do Spark Arena (hala sportowo-widowiskowa zlokalizowana w Auckland w Nowej Zelandii).
W sierpniu nastąpił wzrost liczby zachorowań w związku z czym władze Nowej Zelandii ogłosiły ponowny locdown. Nie trwał on jednak zbyt długo – kraj powrócił do koncertowania już w październiku.
– Wiemy, jakie mamy szczęście, że wychodzimy na miasto, spotykamy się z przyjaciółmi i oglądamy muzykę na żywo – powiedziała w wywiadzie dla Washington Post Liz Stokes, liderka nowozelandzkiej grupy The Beths, po zakończonej trasie kncertowej po kraju i dodała, że ponowne granie na żywo jest „stresujące… ale to wspaniałe uczucie.
Źródło:ProAVLAsia, Brooklyn Vegan, The Washington Post